Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
CZĘŚĆ1
Rok1945
Zimowygęstybórpiąłsiępowzgórzachdzikimbezkresem,raz
zapadającsięwnieprzebytewąwozy,kiedyindziejwynosząckorony
drzewwysokokuniebu.Wciskałsięgęstwinąpomiędzykamienne
ściany,kolumnypiaskowcaicałelabiryntytworząceskalnemiastadla
leśnychwidziadeł,bożkóworazdemonów.Człowiekwtakimmiejscu
musiałczućsięlichym,małym,bezbronnyminiezwyklepokornym
stworzeniemwobecmonumentalnościnietkniętejcywilizacjąprzyrody.
Zwłaszczagdyprzyszłomusiękryćpośródtejpotęgiprzedsiłą
postokroćgroźniejsząodmrocznegośnieżnegoboruprzedludzką
nienawiściąiżądzączynieniazła.
Zboczewznosiłosiędośćstromoiobrosłoniskimichojakami,dzięki
czemuzuczęszczanychścieżekbiegnącychhen,wdole,gdzie
strumieniezwalniająswójbieg,niedawałosiędostrzecniczegopoza
plątaninąigliwia,zimnąszarościąkamienia,miejscamipokrytego
mchem,iwysokichzaspśnieżnychułożonychnaściółcejak
nieskazitelniebiałepuchowekopcebitejśmietanynacieście.Idealna
kryjówkadlazbiegów.
Poatakusłonecznej,leczsrogiejzimy,któranieustępowała
odtygodni,nastałczaslżejszychmrozów.Lutyobfitowałwsilne
wiatryiśniegsypiącynieustanniewprostzgęstejmasyołowianych
chmur,którewyglądałyjakstarabrudnaszmatarozwieszonanapłocie
dlaprzeschnięciaposzorowaniupodłogiwwyjątkowozaniedbanej
izbie.Sprawiałyone,żegłębialasunawetzadnianiewynurzałasię
zpółmroku.
Wokółpanowałspokój,kołysanyłagodnymśpiewnymwyciem
wiatru,pohukiwaniemsówiostrożnymikrokamirysiów,którenocami
wychodziłyzciepłychnornałowy.Leczanione,animieszkańcy
rozsianejwdolinieniedużejosady,aninawetraniącedożywego
wspomnienianiebudziływbezbronnymiopadłymzsiłnędzarzu
takiegolękujakodgłosdławiącegokaszlu,któryrozrywałrazporaz
ciszę.
Choćbyśmyniewiem,ileprzeżyli,strachściskasilniejprzed
niepewnyminiewiadomymniżtrudnymibolesnym,którezdążyliśmy
jużpoznać.
Skalnaścianapiaskowcapięłasiękuniebunawzórromańskiej
wieży,szeroka,monumentalnaisurowa.Nadolesplatałasię