Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Częścidoyamahybędąwpiątek.
–Świetnie.
Zapanowałacisza.Byłemprzekonany,żeobaj
myślimyotymsamym.Siedziałemjaknabombie,
zastanawiającsię,kiedywybuchnie,bożesiętakstanie,
byłemniemalpewien.Jeremyzamieszałrękąwjasnych
włosach,rozejrzałsiępowarsztacie,jakbybyłwnim
porazpierwszy,iodpaliłładunek,mówiąc:
–Niechcęsięwpierdalać,stary,ale…
–Nieróbtego–warknąłem,zbytekspresywnie
wstającodbiurka.
–Tocięniszczy,człowieku.Możenajwyższyczas,
żebyściesobiewszystkowyjaśnili,co?Wprzeciwnym
razienigdynieruszyszzmiejsca.
–Mamyzasady,Skansey!–wrzasnąłem,odwracając
sięzpalcemwskazującymwymierzonymwprzyjaciela.
–Mamyzasady–powtórzyłem,wciążkipiącwściekłością.
–Poprostuczułemsięwobowiązku,żeby
cipowiedzieć,żeSidneybędziepracowałaz…–Zamilkł,
zagryzłdolnąwargę,poczymkontynuował:–Zlegendą,
żetaktoujmę,byniewymieniaćjejimieniainienarażać
sięnatwójprawysierpowy–tłumaczył,bezradnie
rozkładającramiona.–Chciałem,żebyśdowiedziałsię
otymodemnie.Wolałemuniknąćpodejrzeń,
żezmieniłemfrontlubrobięcośzatwoimiplecami.
Cokolwieksięwydarzy,stary,zawszebędępotwojej
stronie.Jeszczepamiętam,ktouratowałmidupę,gdy
jednąnogąprzekroczyłembramęniebios.
–Pomyliłycisiębramy,idioto.Ta,którą