Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
takpostąpić.
Spiąłemsię.Wiedziałem,oczymmówi.Nielubiłem,
gdyktośwracałdofelernegowieczoru,kiedypieprzony
loswystawiłmnienapróbę.Nielubiłem,
bowystarczającoczęstomierzyłemsięztymwsnach,
wktórychJeremytonął,ajauparciepróbowałem
gouratować.Czasamizastanawiałemsię,cobybyło,
gdybymniezdołałwciągnąćgonałódkę.
–Tonicwielkiego.Gwarantujęci,żekażdyznas,jak
tusiedzimy,zrobiłbydlaniegotosamo.
–Hmm,niedość,żezdolnyiprzystojny,tojeszcze
skromny.–Zatrzepotałarzęsami,owinęłakosmyk
jasnychwłosówwokółpalcaijużwiedziałem,żenic
ztegoniebędzie.Odwróciłemwzrokiprzeniosłem
gonaJeremy’ego.Patrzyłnamniezgłupimuśmiechem.
Miałemwrażenie,żeznasdwóchtoonbawiłsięlepiej.
Zanotowałemwpamięci,byprzypierwszejokazji
porządniesięznimrozmówić.
–Wiesz,zawszeuważałam,żedużedłonie
sąseksowne–powiedziałablondynka,ajaniemal
zakrztusiłemsiępiwem.–Mężczyźni,którzypracują
fizycznie,straszniemniekręcą.
–Totakjakmnieniskiebrunetkizmałymbiustem
–rzuciłem,nakrótkąchwilęwbijającwzrokwjejbujne
cycki.Gdyzawędrowałemnimdotwarzyblondynki,
zdobiłyjąjużzmieszanieiniedowierzanie.–Nieszukam
znajomości,mała.–Wzruszyłemramionami,anastępnie
wstałeminimruszyłempokolejnepiwo,zebrałem
zamówienieodpozostałychchłopaków.
Gdywróciłemdostolika,zająłemsięsolidnąporcją