Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wbrodę,żeniezareagowałpopierwszymsygnaleostrzegawczym.
Zmarszczyłbrwiimachnąłręką,odganiającprzykrewspomnienia.
Terazbyłojużzapóźno,abyroztrząsaćprzeszłość.
Wzburzonyswoimiprzemyśleniami,zaszybkowszedłwzakręt.
Tyłsamochoduzarzuciłoiomaływłosprawyboknieotarłsię
ourodziwąsosnę.Systemykontrolitrakcjizadziałałyprawidłowo,
ratującnowiuteńkieautoprzedwizytąumechanika.Podkomisarz
zakląłiotarłpotzczoła.Naprawdęmiałwtymtygodniuwielkie
szczęście.Obylossprzyjałmujaknajdłużej.
Opuściwszylas,wjechałnaulicęWojskaPolskiego.Jegoludzie
czekaliprzyzachodnimzejściunaplażę,zlokalizowanymniemal
naobrzeżachMrzeżyna.Dalejnazachódrozciągałysięjużtylko
dawneterenyjednostkiwojskowej.Kolejnyprezentodlosumoże
podczasprowadzeniaczynnościudaimsięuniknąćzbytwielupar
ciekawskichoczu,aśladynamiejscuzdarzenianiebędązatarteani
zadeptane.
Zatrzymałsięobokpolicyjnegonissanaiczarnegolandrovera
naszczecińskichblachach.Podrugiejstroniestałzaparkowanywóz
ekipytechnicznej.Dotarłwięcjakoostatni.Otworzyłschowek,wyjął
gumędożucia,schowałdokieszeni,poczymruszyłwstronę
piaszczystejwydmy.Niemickiniepodałmudokładnejlokalizacji,
jednakgdyznalazłsięnanadbrzeżu,odrazuzobaczyłczerwony
namiot,podktórymzpewnościąjegokoledzyukrylizwłoki.Skierował
sięwtamtąstronę,bacznielustrującotoczenie.Naplażyoprócz
funkcjonariuszyicywilnychpracownikówpolicjiniekręciłosięzbyt
wieleosób.Ktośbiegałwzdłużmorza,matkazdzieckiempuszczała
latawiec,astarszemałżeństworozkładałoparasolwfortecy
zbudowanejzkilkukolorowychparawanów.Pomyślał,żepoza
sezonemtomożnasięnawetzakochaćwBałtyku.