Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wiedział,comustrzeliłodołba.Nadomiarzłegonadrugidzieńobiekt
jegożartówokazałsięwyższąrangąfunkcjonariuszkąpolicji
przydzielonąregalickiejjednostceprzezsamąkomendęwojewódzką.
Długojeszczebędzieszwypominaćmigafę?Przecież
przeprosiłem.Głosmusięzałamał.Janaprawdęniejestem
takim…
Chujem?przerwałamu.
Dobra,zasłużyłemsobie.Jestemstrasznymchujem.
Największymzcałejregalickiejkomendy.
Tegotojeszczeniewiem.Zaśmiałasię.
Niemickiucieszyłsię,żeudałomusięzredukowaćpanujące
międzyniminapięcie.Kontynuował:
Liczęjednak,żeszybkomiwybaczysz,bomamypoważną
sprawędozałatwienia.
Mianowicie?
Trupa.
***
JakubFlambertczekałwkolejcedomyjnisamoobsługowej,kiedy
zadzwoniłdoniegoNiemicki.Sprawniewycofałnaniewielkim
placykuizpiskiemoponwłączyłsiędoruchu,niemalzajeżdżając
drogęstarszemurowerzyście.Facetpokazałmuśrodkowypalec,
akomendantodpowiedziałświatłamiawaryjnymi.Nabardziej
wylewneprzeprosinyniemiałterazczasu.Skierowałsięwstronę
Mrzeżyna,oddalonegoodRegalicjakieśpiętnaściekilometrów.Ichoć
czekałnaniegokolejnynieboszczyk,uśmiechnąłsiędosiebie.Wtym
tygodniuszczęściemudopisywałonajpierwwyszarpałzrąkbyłej
żonynowiutkiesuzuki,którekupiłzapieniądzezesprzedażydomku