Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Sympatycznystaruszekuśmiechnąłsiędomnie
poojcowsku.Ukłoniłsię,skupiłnamnieswojeduże,jasne
oczyipowiedział:
–Odwagi,mojedziecko!Panciebienieopuszcza.
Gorzkipłaczprzemywałmicałąduszę.Wzruszony
chciałemwyrazićradość,opisaćpocieszenie,którego
doświadczałem,alezebrawszywszystkiesiły,jakie
mijeszczepozostały,byłemwstaniezaledwiespytać:
–Kimpanjest,łaskawywysłannikuBoga?
Nieoczekiwanydobroczyńcauśmiechnąłsiędobrotliwie
iodpowiedział:
–MówdomnieClarencio,jestemtylkotwoimbratem.
Zauważywszymojewyczerpanie,dodał:
–Terazzachowajspokójistarajsięnicniemówić.
Musiszodpocząć,byodzyskaćsiły.
Następniezawołałdwóchtowarzyszy,którzywyglądali
najegotroskliwychpomocnikówinakazałim:
–Zapewnijmynaszemuprzyjacielowiniezbędną
pomoc.
Rozpostarlibiałąpłachtętak,żemogłaposłużyć
zanoszeprzygotowanenapoczekaniu.Obajprzygotowali
siędotego,bymnietransportować.
Gdyostrożniemniepodnosili,Clarenciozastanowiłsię
przezchwilęizalecił,jakktoś,ktoprzypominasobie
oniecierpiącymzwłokiobowiązku:
–Nieociągajmysię.Muszędotrzećdo„NaszegoDomu”
takprędko,jaktylkosięda.