Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
–Następnymrazembierzemytaksówkę.
Zarazpotym,jakwypowiedziałatesłowa,Teresazgłośnym„ćlap”
wdepnęławtęjednąbłotnistąkałużęprzydrodze,któranieschłaprzez
okrągłyrok.Wymamrotałapaskudneprzekleństwo,próbującwytrzeć
podeszwęwtrawęnapoboczu,cobyłootyletrudne,żeniczegonie
widziałaspodwielkiejpapierowejtorbyzzakupami,którejurwałysię
uszy.
Florka,dźwigającadwiepodobne,trąciłaciocięuspokajająco
policzkiemwramię.
–Jużblisko.
Podniosławzrokizapatrzyłasięnaciemniejąceniebo.Zadrżała
zzimna,żałując,żenieposłuchałaLauryiniewzięłakurtki,doczego
niemiałazamiarusięprzyznaćchoćbyipodgroźbąśmierci.Choć
wrzesieńrozpieszczałpogodnymiiciepłymidniami,wieczory
złośliwieprzypominały,żemimowszystkozbliżasięjesień.
–Boląmnienogi–gderałaTeresa.–Iręce,igłowa…
–Spokojnie,zarazsobieodpocznieszwdomku.
–Chybawgrobiedopiero.Wogólenieśpięprzeztędebilkę-
menedżerkę,ajutroznowubędęsięzniąużerać.Jakjeszczerazsię
pociągspóźni,totafrancaniedamiżyć.Pewniepolecizłożyćskargę!
Florkawestchnęławspółczująco.Tydzieńtemusamochódtrafił
dowarsztatuimiałbyćdoodbioruprzedweekendem,aleokazałosię,
żemechanikzamówiłnieteczęścicotrzeba,inaprawasięprzedłużała.
TouzależniłorozkładdniaTereskiodpociągówkursującychmiędzy
ZrębkamiaŁodzią,przezcobyławściekłajakosa–albonawet
szerszeń–inicniebyłowstaniejejuspokoić.
–Możesięjednakzastanowisznadzmianąpracy?–zasugerowała
nieśmiałoFlorka,szykującsiępsychicznienakolejnywybuch,który
jednaktymrazemnienastąpił.
Ciociaprzezchwilęszławmilczeniu,marszczącbrwi.
–Niejestemjużwwiekunazmienianiepracy–powiedziała
wkońcu.
–Pff,niegadajgłupot.Patrznamojąmamę:skończyłapedagogikę,