Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3.Małgorzata
Tamtenrokbyłniezwykły.Początekpaździernika
bardziejprzypominałzakończoneniedawnolatoniż
rozpoczynającąsięwłaśniejesień.Temperatura
oscylowaławokółdwudziestustopniCelsjusza,
cowszyscyprzyjmowalizogromnymzadowoleniem.
Lawirującwśródprzechodniów,zdyszanyPiotrwbiegł
pomiędzydwiekolumnyzorłaminacokołach,które
wieńczyłybramęuczelni.Gestempozdrowiłkilku
znajomych,siedzącychnaławkachpodplatanami
ikorzystającychzfantastycznejpogody.Zbliżającsię
dopomarańczowo-białegobudynku,zwolniłkroku,
poczymwszedłprzezmasywnepodwójnedrzwi.
PoszerokichschodachAkademiiSztukPięknych,
prowadzącychnapierwszepiętroirozchodzącychsię
nadwiestrony,wbiegałpokilkastopninaraz,spoglądając
ukradkiemnapowieszonenaścianachobrazy.Napiętrze,
podoknem,czekałjużnaniegonajbliższykumpel,Daro,
ubranyniczymXIX-wiecznyulicznymalarz.Wyróżniały
gorównieżniebieskieokularyprzeciwsłoneczne,
popularnewśródartystycznejbohemylenonki.
–Nosiema.Jaktam?–Daroprzywitałsię,ziewając.
–Wporządku.
–Jajeszczeniedoszedłemdosiebiepowczorajszym.
–Upiłłykkawyzplastikowegokubka,próbującsię
dobudzić.–Gdywyszedłeś,zostałemjeszczechwilę,ito
byłbłąd.
–Mówiłem…
Daroztrudemodepchnąłsięodściany,którachwilowo
byłajegooparciem.
–Cholera,miałeśrację.Alemusiszprzyznać,
żeMariolkadaławczorajshow!
–Tofakt.Taniecnabarzebyłniezły.–Poklepał
przyjacielaporamieniu.–Jednaknastępnymrazemnie
pozwólsiostrzetylepić.
Piotruśmiechnąłsięznacząco,wchodzącdojednego
zpomieszczeńpoprawejstroniekorytarza.
–Nowłaśnieotymmówię.Tylerazytwierdziłem,