Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dobra,nieważne.
Noweźsobierzekł,aoczycałyczasmiał
utkwionewemnie.
Niegapsięnamnie,patrzlepiejnadrogę
mruknąłem.
Dopierowtedyodwróciłgłowęizacząłpatrzeć
przedsiebie.
Samochódpędziłwkierunku,wktórymszedłem,
siedziałemwygodniewszoferce,wyglądałemprzez
oknoigadałemzkierowcą.Byliśmyjużprzyjaciółmi.
Dowiedziałemsię,żezajmujesięprywatnym
transportem,samochódnależydoniegoijabłkat
jego.Słyszałembrzękmonetwjegokieszeni.
Atydokądjedziesz?spytałem.
Dojedziemy,zobaczymyodparł.
Powiedziałtojakprzyjaciel,bardzoserdecznie.
Poczułemdoniegojeszczewiększąsympatię.
Zaoknamiwszystkowydawałomisięznajome,góry
ichmurykojarzyłymisięzeznajomymiludźmiiznów
nadawałemimimiona.
Wtymmomencienieobchodziłmniejużnocleg.
Kierowca,samochód,siedzeniewszystkonapawało
mniezadowoleniem.Niewiedziałem,dokądjedziemy
ionteżniewiedział.Byłonamwszystkojedno,cosię
znajdujeprzednami.Chcieliśmytylko,żebysamochód
mknąłprzedsiebie.Jakdojedziemy,tosięokaże.
Alesamochódwkrótcesiępopsuł.Kierowcaija
byliśmyjużnajlepszymiprzyjaciółminaświecie
jatrzymałemrękęnajegoramieniu,onteżpołożył