Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Proszętaknierozpaczaćpowiedziałem.Ucichła
izaczęłamojąrękąocieraćsobiełzy.Podniosłagłowę
iszepnęła:
Tyteżnierozpaczaj.
Zdecydowanieskinąłemgłową.
Niebędę.Alepanimusiterazuważaćnazdrowie.
Teżskinęłagłową.
Synoczyzamknął,zanimprzyjechałeśNiemasz
doniegożalu?
Ależskąd,oczywiście,żenie.
Znowuzaczęłazawodzić:
Tegojednegosynatylkomiałamiumarł.Teraz
tyjesteśmoimsynem…
Zwysiłkiemzabrałemjejrękę,udając,żemuszę
otrzećwłasnełzy.Oczymiałemsuche.
Japrzecieżoddawnauważampaniązamatkę
rzekłem,bocóżmogłeminnegopowiedzieć.
Tesłowatylkopobudziłydojeszcze
żałośniejszegopłaczu.Musiałemjąwięcpoklepać
poramieniu.Rękamijużzdrętwiałaodtegoklepania,
gdywreszcieprzestała.Pociągnęłamniedojakichś
drzwiirzekła:
-Wejdź,pobądźtrochęzmoimsynkiem.
Pchnąłemdrzwiiwszedłem.Wpokojuniebyło
nikogopozazmarłym,któryleżałnałóżkuprzykryty
prześcieradłem.Obokstokrzeo,najwyraźniej
przygotowanedlamnie.Podszedłemwięciusiadłem.