Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Długosiedziałemprzyzmarłymiwreszcie
podniosłemprześcieradło.Zobaczyłemsinobladątwarz,
poktórejniesposóbbyłopoznaćwieku.Nigdy
przedtemtejtwarzyniewidziałem.Natychmiast
przykryłemjąnapowrótipomyślałem:„Otomój
przyjaciel”.
Itaksiedziałemprzyzmarłym,któregotwarzporaz
pierwszyzobaczyłemprzedchwiląijużzdążyłem
zapomnieć.Przyszedłemtuprzecieżniezwłasnejwoli,
leczpodprzymusem.Niechcianyprzyjacielnieżył,ale
niemogłempozbyćsięniepokoju–jegomatka,
zupełniemiobcakobieta,dlaktórejniemiałem
żadnychuczuć,zostałanaglemojąmatką.Brzydziło
mnie,kiedyzmojejrękizrobiłasobiechusteczkę,ale
musiałemjejnatopozwolić,agdybykiedykolwiekznów
tegopotrzebowała,musiałbymzszacunkiemsię
zgodzić.Dobrzewiedziałem,copowinienemteraz
zrobić.Powinienemwyłuskaćdwadzieściajuanów
ikupićwieniec,powinienemteżprzywdziaćżałobę
iczuwaćprzyzmarłym.Powinienemtakżeporządnie
zapłakać,apotemrazemzjegomatkąobejśćulice
zjegoprochami.Apotymwszystkimcorokuwświęto
zmarłychudaćsięnajegogrób.Ijeszczespełniać
pozostałesynowskieobowiązki,którychonniemógłjuż
dopełnić….Jednakterazmoimnajważniejszym
zadaniembyłoznaleźćstolarza,żebynaprawiłdrzwi
wywalonekopniakiemprzezwielkiegodraba.Póki
cojednakmusiałemczuwaćprzyzmarłym.
14lutego1987