Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
matkapodałamuprzedśmiercią,leczonizniklibez
śladuniczymechowgórskiejdolinie.Matkanie
powiedziałamu,gdzieichszukać.Powiedziałatylko,
żeistnieją.Haikuoszedłprzezgóryirzeki,przezwsie
iosady,alechoćnigdzieichniebyło,drogawciąż
rozpościerałasięprzednim,aonszedłniąiszedłdzień
podniu.
Wielkigościniec,naktórywstąpił,wyszedłszy
zespalonegodomu,ciągnąłsięprostoprzezdziesięć
mil,apotemprzecięłagorzeka.GdyHaikuo
drewnianymmostemprzeszedłnadrugibrzeg,
zapomniał,wjakimmiałiśćkierunkuiodtejporynie
trzymałsięjużżadnego,leczjakniesionywiatremszedł
poprostuprzedsiebie.Itakprzeszedłniezliczonewsie
iosady,które–choćróżne–wszystkieprzecieżskładały
sięzjednakichdrzewidomów,apojednakichdrogach
chodzilijednacyludzie.Wchodzącdojakiejśwsi,miał
czasemwrażenie,żewchodziwewspomnienie.
Pewnegodniaporokuwędrówkistanął
narozstajach.Wczasiedługiejpodróżyzdarzałomusię
towielokrotnie.Rozstajedostarczałyróżnych
możliwościwposzukiwaniachZielonegoObłoku
iBiałegoDeszczu,leczwrzeczywistościnieróżniłysię
niczymodpodążanianaprzódgościńcem.Terozstaje
stanęłyprzedHaikuoozmierzchu.Spojrzałnałańcuch
górskiprzedsobąizobaczył,żezachodzącesłońce
przeświecaznadfalistychszczytów,tworzącjasność
wąskąjakgórskadroga.Dwakierunkiznaczoneprzed
nimprzezrozchodzącysięgościniecbyłytylkopustymi
błotnistymidrogamiszczególniebrzydkimiwblasku