Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
siadającnałóżkoiklepiącmiejsceoboksiebie.
–Cośsięstało?–zapytałacicho,awjejoczach
zabłysnęłyłzy.Byłainteligentnądziewczyną,musiałasię
domyślać,cochciałempowiedzieć,alepewnieliczyła,
żepoprzezseksudasięjejzmienićmojezdanie.
–Tokoniec–oświadczyłem,nawetnaniąniepatrząc.
Niechciałemwidziećjejpłaczu.Nienawidziłem
płaczącychiużalającychsięnadsobąlasek.
–Koniec?–wydukała.–Aleprzedchwilą…
–Ajaktosobiewyobrażasz!?–Spojrzałemjejwoczy,
aonasięwzdrygnęła.Tak,wiem,miałemkurewskiton
głosu,alenielubiłemsiętłumaczyć,aonamniedotego
zmuszała,cowkurwiałomniejeszczebardziejniżsam
fakt,żemusiałemzniązerwać.–Odjutrabędzienas
dzielićwielkaodległość.Toniedwieinnedzielnice,
todwapierdolonewybrzeża.
–Ale…
–Aleco?–roześmiałemsię.–Wierzyszwzwiązki
naodległość?–zapytałemcynicznie.–Naprawdę
myślałaś,żebędącodciebieczteryipółtysiąca
kilometrów,będęciwierny?Żecodzienniebędęsiedział
iczekał,ażzadzwoniszipowiesz,jakspędziłaśswój
dzień?Jestemfacetemipotrzebujęseksu,anie
pierdoleniaokwiatkach,czyczymtysiętamzajmujesz
wwolnymczasie.
–Myślałam,żezabierzeszmniezesobą!–krzyknęła,
apochwiliwstałainerwowozaczęłaprzeszukiwać
szuflady,ażwyjęłazjednejmałąbiałąkarteczkę.–Wiesz,
cotojest?–zapytała,przystawiającmipapierpodnos.