Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
trzebabędziecośposprzątaćlubwyjśćdoklientów.
Comasznamyśli,mówiąc„wyjśćdoklientów”?pytam
ostrożnie,ponieważwtakimmiejscunigdynicniewiadomo.
No,jeślipotrzebnabędziekelnerka,torobiszdrinkiilecisz
jezanieść.Marszczybrwi,wpatrującsięwemnieuważnie.
Och,okej.Niemaproblemu.Uśmiechamsięzwyraźnąulgą,
żetonieto,oczymmyślałam.
Towskakujzaladę.Pokażęcinaszezaplecze,apóźniejprzez
chwilęprzypatrzyszsię,jakrobiędrinkiicozczymmieszam.
Bezociąganiasięrobięto,ocomnieprosi.
TakwogóletojestemBartek.Podajemidłoń,nieznacznie
unosząckącikust.
Tenbrunetwydajesięsympatyczny.
Miłomi,Lilka.Odwzajemniamgest,patrzącprostowjego
brązoweoczy.
Bartek!Jeszczeraztosamo!Szybko!Nieznajomapiękność
przerywanasząwymianęzdań,opierającsięłokciamioladęimocno
wypinającpośladki.
Przepraszamcię,mamydzisiajurwaniegłowy.Mężczyzna
drapiesiępogłowie.Czymożeszwejśćzatedrzwi,zostawićswoje
rzeczywjednejzwolnychszafekiwrócićtutaj?
Niemaproblemuodpowiadam,poczymznikammuzoczu.
Zapleczejestogromne.Pojednejstroniewidzęlodówki
zalkoholem,różneprzekąskiiręcznikipapierowe.Naprzeciwkomnie
stoiopakowaniezeszklaneczkami.Niechciałabymichzbić.Polewej,
zaniewielkichrozmiarówściankądzielącąpomieszczenie,dostrzegam
szafki,októrychwspominałBartek.Podchodzędojednejznich,
anastępniezostawiamwniejtorebkęikurtkę.Kiedyprzekręcam
kluczyk,byzamknąćschowek,obokmojejgłowypojawiasięręka
uderzawmiejscetużnadmojądłonią.Sercezaczynamibićmocniej