Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Możetoniebyłidealny,wymarzonypoczątek.
Alebyłmój.Dostałamszansęnanowystart
izamierzałamwykorzystaćnajlepiej,jaktotylko
możliwe.
Wieczoremzeskrytkiwpiwnicywyprowadziłammój
staryskładak,któryodrestaurowałminiecopanStaszek,
woźnywdomudziecka,ipojechałamdoklubu
„Spaceship”.Podrodzecieszyłamoczywidokiem
promienizachodzącegosłońcanahoryzoncieMorza
Bałtyckiegoiwczasowiczówprzechadzającychsię
promenadą.Przypopularnymsopockimmolo
zatrzymałamsięnamoment,żebypodziwiaćlatające
wokółmewy.Powietrzebyłoprzyjemneisłone,niebo
przybierałobarwyczerwieniiżółciprzechodzącejwkolor
pomarańczowy.Sopotwyglądałmagicznie.Wchwilach
takichjaktacieszyłamsię,żewłaśnietomiasto
wybrałamnaswojemiejscedożycia.
Klub„Spaceship”znajdowałsiębliskocentrum.Był
toolbrzymichrozmiarówbudynek,któryjednak
zzewnątrzwyglądałraczejniepozorniejeślinieliczyć
ogromnego,połyskującegoszylduznazwąmiejsca,którą
otaczałyplanetyistatkikosmiczne.Logonie
przedstawiałosięanitrochękiczowato,leczwywoływało
efektWOW.Pozostawiłamrowerprzyznajdującymsię
wpobliżusklepiespożywczym,poprawiłamszortyoraz
bluzkęiześciśniętymżołądkiemruszyłam
do„Spaceship”.
Stojącyprzywejściuochroniarzolbrzymi,ubrany
naczarno,ztribalaminapotężnychramionach,robiący
spektakularnewrażeniezapytałmnieonazwisko,chyba
tylkodlaformalności,bozapowiedziałamwcześniej,