Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Polowa
NAJbARDzIEJLUbIĘOGLĄDAĆTO,CzEGOnIE
WIDAĆ.Robiętokażdegodnia.Otwieramoczyisłyszę.
Uważnie.Sprawdzam,czysięniemylę.Błęduniema.
Przeczytałemniedawno,żepołowaPolakówsięnieliczy.
Oniniegłosują.Nienależybraćichpoduwagę,bo
niczegoniewrzucają.Jeśliwychodzązdomu,toidą
wniewłaściwymkierunku.Przeciwnym.Ostatnioteż.
Minąłemkobietę,zmierzaładosklepu.Nietu,dokąd
powinna.Trochędalejspotkałemmężczyznę.Leżał.
Naprzystanku.Zapytałemgo,czysięliczy.Przytaknął.
Zrobiłtocałymciałem.Imponująco.Przeszedłemprzez
jezdnię.Wybrałemczerwoneświatło.Racjonalniealbo
jakośpodobnie.Najwięcejofiarpowodujekolorzielony.
Nieużywam.Przezornie.Czekałem,wszędziebędzie
czerwony,alezabrakłomicierpliwości.Musiałmi
wystarczyćtenprzedemną.Umiejętnieniedałemsię
trafić.Samochodyjechały.Trąbiły,colubię.Mknęły
jakzawsze,jezdniąichodnikiem.Niektórestały.Nie
liczyłysię,kilkapotrójnie.Wjednymumieściłosię
nawetpięćosób.
Skierowałemsiędoparku.Onsłużydokontaktu
znaturą.Robiłytotrzypary.Około.Dwiesięprzygo-
towywały.Biegały,ćwiczyły.Ośrodekwielofunkcyjny.
16