Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dzieciom.Weronikaodczasudoczasudokumentowałazajęcia.
Rzuciłaokiemzaokno.Padałojeszczemocniej.Zezdjęć
plenerowychnici.
–Oczywiście,żepojadęzpanią–potwierdziła.
Chwilępóźniejsięrozłączyły.Dwudziestypierwszydzieńlipca,
mimodeszczu,przynajmniejczęściowozostałuratowany.
***
Gabrielnieprzejmowałsięopadami.Wspiąłsięnadachbudynku.
Kilkakrotnieomaływłosniezsunąłsiępomokrychdachówkach.Czy
ktokolwiekzauważyłbyjegoupadek,gdybynaglezjechałzdachu?
Pewnienikt.Byłatakpaskudnapogoda,żewychowawcomnawetnie
chciałosięwychodzićnadziedziniec,byzapalićpapierosa.Woleli
otwieraćoknawłazienceitampuszczaćdymka,niżwychylaćnosa
wtępaskudnąaurę.Oto,żekoledzygodostrzegąidoniosą,nie
martwiłsię.Żadenznichniemógłopuścićośrodkawychowawczego
aninachwilkę.Jedynieprzepustkipozwalałynawyjściepoza
zakratowaneoknaizamkniętedrzwi.
Niezabezpieczonewyjścienadachchłopakznalazłprzypadkiem,
zukryciaobserwującpracującegokominiarza.Zauważyłwtedy,
żejedenwłazzostałzamkniętynaklucz,wdrugimnatomiastbyła
zepsutakłódka.Fachowiecsiłowałsięzniąprzezparęchwil,ażdał
wkońcuzawygraną,zostawiająctak,bywyglądałanazamkniętą.Nie
zgłosiłtego,bobyłpewien,żeniktniezauważyniesolidności.
WidziałtojednakGabriel,którynaprośbępaniMonikiszukał
mężczyzny,bysprowadzićgodogabinetuwychowawców.
Pierwszyrazprzezniezabezpieczonyotwórwyszedłjużnastępnego
dnia.Wykorzystałchwilę,gdywszyscybylinaobiedzie.Skłamał,
żemusipójśćdołazienki,iwymknąłsięnadach.Niebyłogoraptem
siedemminut.Zdążyłwrócić,nimopiekunsięzorientował,żewizyta
wtoaleciesięprzeciąga.Mruknąłcośobieguncewywołanejświeżymi
surówkamiserwowanymiprzyobiedzie.Tegodnianiewiedział
jednak,cojepopowrociezłazienki.Uśmiechałsię,przypominając
sobietekrótkiechwile,którespędziłnawolności.Tak,dachbudynku
młodzieżowegoośrodkawychowawczegobyłnamiastkąwolnego
życia.Aonotaknaprawdęczekałogodopierozarok.