Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MążpaniGabelprzechodziłchodnikiemwzdłużtulipanówjuż
osiódmejrano,wsiadałdoczarnegomercedesazaparkowanegopod
dębempodrugiejstronieulicyijechałdoswojegobiurapodatkowego.
Zawszemachałjejnadowidzenia,tymsamymniepewnym,
dyskretnymruchem,jakbysiędopieropoznali.Onazostawaławdomu,
ajadziwiłamsię,żeniepracuje,bowyglądałanaczterdzieścipięćlat
iztegocosłyszałam,miaławysokąpozycjęwkoncernie
farmaceutycznym.Pomyślałam,żemożeniemusi,jejmążzarabiał
pewniewystarczającodużo.Wkońcubiuronazwanejegoimieniem
zatrudniałokołotrzydziestuosób,azpodatkamijakzzębamizawsze
jestcośdozrobienia.
Wpołudnieprzyjeżdżałdodomunalunch,więcgdyojedenastej
słyszałamkroki,wiedziałamjuż,żepaniGabelzaczynakrzątaćsię
pokuchni.Pojawiałsiępunktdwunasta,aowpółdopierwszejszli
napółgodzinnyspacer.Znikalinaprawooddomuiwracalizlewej
stronyrobilipętlę.Czasemszlipodrękę,czasempoprostublisko
siebie,jednoramięledwomuskałodrugie.Potemonwsiadał
dosamochodu,onawracaładodomu,ajapatrzyłamnanichprzez
szybęimyślałam,żetonajszczęśliwsiludzienaświecie.
Jednaścianaklatkischodowej,naktórejczasemsięmijałyśmy,
zasłoniętabyłaregałamizksiążkami.Odwykafelkowanejpodłogi
pobiałysufitciągnęłysięopowiadaniaisztukiCzechowa,Kafka
wróżnychwydaniach,literaturaangielska,Maugham,Conrad,aleteż
mniejznaniautorzy.Sporoprozypsychologicznej.Odniektórych
tytułówwiałospirytualizmemiezoteryką,apozłacaneoprawydawały
tejprostej,białejprzestrzenitrochępołysku.Niesądziłamwtedy,
żepaniGabeldużoczyta,wydawałomisię,żeksiążkiraczej
ozdobą,naktórąmożnarzucićokiemityle.Miałamwrażenie,żejeśli
wyjęłobysięjednąksiążkę,tocałakonstrukcjaprzewróciłabysięjak
domino,nigdywięcichniedotykałam.
Naprzeciwnejścianiewisiałyczarno-białefotografiezPablem
Picassowjakimśsłabooświetlonymkubańskimklubie,zfajkąwręku
iprzenikliwymspojrzeniem.Pablomrużyłoczyioczymśintensywnie
myślał.MożeopaniGabeliotym,czegojaniebyłamświadoma?