Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zapytała,alenieczekałanaodpowiedź.Odwróciłasięiwycofała,
jakbyzmieniłazdanie,albojakbymtojazbytdługozwlekała.
Wiedziałam,żeitaknatenkoncertniepójdziemy.Naszpółroczny
synekbyłzamałynatakiewypady,awkościelebyłozbytzimno,
choćdziśmyślę,żenietobyłoproblemem.Szukałamwymówek.
Poprostuniechciałamiść,bowszystko,copaniGabelrobiła,
wydawałomisięodległeiniebyłopocosiędoniejzbliżać.Mieszkała
nadnami,alenienależaładonaszegozwyczajnegoświata.
Tapięknakobietawkwieciewiekujużnicniemusiała.Śpiewała
izajmowałasięzdrowążywnością,ajazmieniałampieluchy
igotowałampapkizdyni,botepodobnonajmniejuczulają.Ona
chodziłapochleb,którysłonokosztował,asmakowałtaksobie.
Jawtymczasiemasowoprodukowałamśmieci.Onaprosiła,żeby
śmieciorganicznepakowaćwzieloneworkizrozkładającegosię
tworzywa,„żebywśmietnikubyłporządekinieśmierdziało”,
ajarozkładałamręce,boteworkikosztowałypopółeurozasztukę
izupełnieniebyłykonieczne.
Kosztokosz,myślałam,alegryzłamsięwjęzyk.Razprzyłapała
mnienawyrzucaniuśmiecibezworka,alenatentematsięnie
zająknęła.
Jeślizostajewamtrochęchleba,tomożeoddaciegokoniom?
zasugerowała,ajastałamjakwrytazbochenkiemstaregochleba
zmąkipszenicznejwręceiniewiedziałam,copocząć.Podwójnie
winna.
Chciałamjejpowiedzieć,żeznamytuniewieluludzi,ajeszcze
mniejkoni.Nawetniewiedziałam,żejesttustadnina,mywciąż
byliśmynaetapiesklepówzproduktamidlaniemowląt.Mijająckorty
tenisowe,patrzyłamzzazdrościąnagraczy,uderzającychrakietąjak
gdybynigdynic.Unasbyłozawszecoś.
Albomożnabytozetrzećnatartąbułkędodała,patrząc
minaręce.
Wtedypomyślałam,żemożepowinnazacząćczytaćteksiążki
zklatkischodowej,bojejmyślizaczynająkręcićsięwokółtych
samychzupełnienicnieznaczącychspraw.Niechwyjeżdżadotej