Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wzrostuwydawałasiękrucha,cichaiłagodna.Atakże
pogodzonazesobąiświatem.Jedyniewjejzielonym
spojrzeniuwspółczuciemieszałosięzobawą.
–Dlaczegosięmnieboisz?–wypaliłTank.
–Tonicosobistego–odparłaskrępowana.
–Więc?
–Jesteśbardzo…duży–przyznaławkońcu
niechętnie,aTankzmarszczyłbrwi,niemogąc
zrozumieć,comiałanamyśli.–Muszęiść–oznajmiła
zwymuszonymuśmiechem.–Chciałamtylko
opowiedziećci,cowidziałam,żebyśuważałibyłczujny.
–Zainwestowaliśmyfortunęwmonitoringzewzględu
nacennebyki.
–Toniebędziemiałoznaczenia.SzeryfzTeksasuteż
dysponowałtechnikąibronią.Przynajmniejtakmisię
zdaje.
Tankodetchnąłiwstał.Byłjużdużospokojniejszy.
–MamznajomychwTeksasie.Gdziekonkretnietosię
stało?
–WpołudniowymTeksasie.Gdzieśnapołudnie
odSanAntonio.Wybacz,alewięcejniewiem–odparła
Merissa,czującdyskomfort,gdytaknadniągórował.
Tankuznał,żełatwoznajdziewsieciinformacje
ostrzelaninie,wktórązaangażowanybyłprzedstawiciel
prawa.Chciałtosprawdzić,choćbypoto,żebydowieść,
żejej„wizje”niemająnicwspólnegozrzeczywistością.
–Wkażdymraziedziękizaostrzeżenie–oznajmił
zironicznymuśmiechem.
–Niewierzyszmi.Nieszkodzi.Tylkouważajnasiebie
–poprosiłaiodwróciłasię,naciągająckaptur.
–Zaczekaj–powiedział,przypominającsobie,