Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nasprzedaż,ajesieniąwprowadziłosiętamstarsze
małżeństwozbrzydkimwyliniałympsem.
Dokońcasierpnianiemogłamsiępozbierać,tęskniłam
zapanemJerzym,chociażniepotrafiłabymnawet
powiedzieć,kimdlamniebył.Boprzecieżaniojcem,ani
przyjacielem,anikochankiem.Czasemłapałmnie
zakolanoiprzesuwałdłońwgóręuda,muskając
kciukiemporośniętedelikatnymjasnymmeszkiem
wnętrzemoichud,nigdynieposunąłsięjednakdoczegoś
więcej.Alechociażbyłamwtedydzieciakiem,aonnawet
mnieniepocałował,polatachtowłaśnieonimmyślałam
jakomoimpierwszymmężczyźnie.Tym,któryobsypał
mnieprezentami,poświęciłmicałąswojąuwagę,żeby
naglezniknąć.Tym,którymniezostawił,jakwszyscy,
którychkochałam…
***
Wewrześniuwynajęłaunaspokójjasnowłosa,mocno
wychudzonakobietazczternastoletnimsynem,moim
równolatkiem.PrzyjechalizŁodzi,tylkonakilkadni.Ona
przeżyłachybaostatniocośtraumatycznego,boczęsto
widywałamjązzaczerwienionymioczyma,onrobił
wszystko,żebyunikaćtowarzystwanadopiekuńczej
iwiecznieskwaszonejmatki.
–Niechodziszdoszkoły?–zapytałamgoktóregośdnia,
kiedykręciłsięponaszymogrodzie.
–Pójdęwprzyszłymtygodniu.–Arekwzruszył
ramionami.
Pamiętam,żemiałpieginanosie,oczywkolorze
chabrówipotarganewłosywodcieniubrudnego
morskiegopiachu.
Wieczoremwyciągnęłamgonaplażę.Siedzieliśmytuż
przywydmach,kiedyopowiedziałmioojcu,któryuciekł,