Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Cześć–odpowiadam.
Rzucamiszybkiespojrzenie.Wchodzidośrodka,towarzyszeidą
zanią.Podająmibezsłowaręce,uroczydureńnawetsięuśmiecha.
Czyżbymnatwarzyrudegodostrzegałpogardę?Nawzajem,palancie.
–Dzięki,żetopozbierałeś–mówiEwelina.
Kiwamgłową.Spodziewałemsię,żebędziedrobiazgowoprzeglądać
swojeśmieci,alechybaniemanatosiły.Niewierzę,żemoże
dokądkolwieksięśpieszyć.
–Najpierwtenajcięższe,zaniesiemydosamochodu–mówi
przygłup.–Weźmiemyjednonadrugie,tonietrzebabędziedwarazy
łazić.
Jakośimsięudaje.Matołłapiesięzadwakartonynaraz,trzyma
jeprzedsobą,zasłaniająmuwidok.Cwaniakchwytatrzeciepudło,
Ewelinabierzeostatnie,najlżejsze,tozkuchennymbadziewiem.
Wychodzipierwsza.
–Cześć–mówi.
–Cześć–odpowiadam.
Zastanawiamsię,czywprowadzisięwłaśniedotegorudegochujka.
Pewnietak,pewnietodlaniegopozowaławypiętapodprysznicem.
Niemampojęcia,kimonjest.Widzęjegoplecy,gdybezsłowa
wychodzizaEweliną.Jestniższyodemnie,niewielewyższyodniej.
Czujęprzypływszczerejsympatiidlaprzygłupa,któryruszajako
ostatni,taszcząctrzyczwartejejdobytku.Naprawdęnicniewidzizza
kartonów.Przytrzymujęmudrzwi.
–Tonarazie,Szymon–sapie.
–No,trzymajsię–odpowiadam.
Zamykamzanimi.Słyszęjeszcze,jakprzygłupklnienaklatce,
chybanietrafiłwdrzwidowindy.Nareszciesięgamdolodówki
poupragnionepiwo.
Awięctojuż.Szybkoisprawnie,całaoperacjazajęłaimmożedwie