Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Miłegopobudzenia,jakkolwiektobrzmi.
***
Porucznikporazkolejnyposzedłdolekarza.Sprawę
musiałpopychaćdoprzodu,bocidoktorzysamizsiebie,
tonieprzejawiajążadnejinicjatywy.Nochybażejest
zagrożenieżyciapacjenta,towtedyporuszająsięnieco
gęściej,zapewnewobawieprzeddodatkowąrobotą
papierkowąiewentualnąsekcjązwłok.Chociaż,ponoć
niektórzyznichlubiąrobićsekcje.Wkażdymzawodzie
możnaspotkaćpomyleńców.Onzapomyleńcasięnie
uważał.Zdążyłtowszystkoprzemyślećwdrodze
zparterunapierwszepiętro.Pogratulowałsobieszybkości
myśleniaiwszedłdogabinetu.
Jawsprawietegowybudzonegopacjenta.Jegowypis
jużprzygotowany?
Panmówipoważnie?Dopierocogowybudziliśmy…
Lekarzodgrywałzaskoczeniekoncepcjąwypisu
pacjenta,jakbyotymsłyszałpierwszyraz.
Jużmówiłem,żetrzebagodziśwypisać.Mapan
kłopotyzesłuchemczyzesłuchaniemirozumieniem
jednocześnie?
Myślałem,żetożart.
Tenwypiswczorajuzgodnionozordynatorem.
Ordynatoraniema.Poszedłdodomusięprzespać.
Siedziałtutrzydzieścisześćgodzin…
Lekarzzrobiłminę,jakbydopieroterazdotarło
doniego,cosamprzedchwiląpowiedział.Ajeśli