Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Hieronimaniezawiodła.Uśmiechnąłsię.
Więcmówicie,żetrudnogościanamierzyć…
Robimy,comożemy.
Jeszczerazspojrzałnależącego.Niemiałjuż
wątpliwości.Totenfacet,któryprzysiadłsiędoniego
wpociągupierwszegomaja,gdywracałzwizjilokalnej
przygotowującejgodorozpędzeniamanifestacji
wGliwicach.Znimuciąłsobiepogawędkęiskosztował
francuskiegokoniaku.Ztego,cosobieprzypominał,
podejrzanyrzeczywiściejużwtedymiałguzanaczubku
głowy.Niezainteresowałsiętym,bonieobchodziły
goguzynabijaneprzezniefachowców.Kolejneuderzenie
zalegającynałóżkuzainkasowałjednakodsłużb
kierowanychprzezHieronimaitymjużmusiałsięzająć.
Powiemwam,cozrobicie.Spojrzałznacząco
naporucznika.SprawdziciepracownikówPolitechniki
Śląskiej.InstytutNaukSpołecznych…stawiałbym
naKatedręEkonomii.
Skąd…Jakpanpułkownik…
Skądwiem,gdzieszukać?Uśmiechnąłsię
znacząco.Latapracywterenie,drogikolego.
***
OrdynatorOddziałuChirurgiiOgólnejszpitalawojskowego
siedziałzagrzebanywpapierach.Cóżtaadministracja
centralnapotrafinawymyślać,żebyczłowiekowizabrać
czas,zwiększającwtensposóbprawdopodobieństwo
niedopilnowaniapacjentówipogorszeniaichstanu