Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odwiedzałosięjedyniedrogiegomecenasa.Nieczęściejzresztąjakraznamiesiąc.
Drogimecenasjegowspaniałemieszkanie!
Mecenasbyłokrągły,pulchny,pachnącykilkomazapachami:kakao,mydłodo
golenia,wodakolońska,odrobinaterpentynyiwódka.Najsmaczniejszybyłówzapach.Ale
nienatymkoniec:mecenasokazałsięnajusłużniejszym,choćniepozbawionym
wstrzemięźliwejgodności,człowiekiemnaświecie.Drogimecenasbowiembyłjednąwielką
zgodąnacudzeracje,nawetwobecnieważnychciotek.Miałbiałe,pulchnedłonie,którymi
ciąglegmerałkołoswoichróżowychwargnibytomaskując,nibytogromadzącmiechy.
Jakżeczęstocałowałdłoniebabki:
Panidyrektorowo,achpanidyrektorowotroszczyłsięprzymilnie.
Tak,tak,drogimecenasieodpowiadałababkanietylkozwłaściwąswejwielkiej
duszywyższością,leczizcieniemsentymentu.Mecenasbowiempotrafiłstaćsięjedynym
człowiekiem,któremubabkapozazwykłymprzydziałempogardyprzyznawałanieco
sympatiiiniecoswychskąpychuśmiechów.
Nicdziwnego,żeHenrykbardzoszybkodoceniłjegoracjeipojąłichsens.Drogi
mecenasmiłybardzoczłowiekróżowyibiałyschludniśwtużurku,wspodniachw
paskiiżółtychgetrach,wskazywałprzyszłośćznaczącymkiwaniempalcanaswympulchnym
nosie:
Ototak,młodzieńcze,ototak!Wżyciumusimysięuśmiechać.Niedokażdego,nie
dokażdego.Ale...wistociemu-si-my!
Nakoniecstryjkrępy,czarniawymężczyznazwąsikiem.Wyglądałjakojciecpana
młodegozalbumu.PrzychodziłrzadkoalezatozawszeznalazłosięcośdlaHenryka:
ołowianewojsko,klocki,książka,latawiec.Trudnobyłogojednakpolubić.Siadałprzy
HenrykuipytałcosłychaćjaksięHenrykowiwiedzie.Klepałgopoplecach.
Uśmiechałsięzłośliwie,niewiadomopodczyimadresem,ipaliłpapierosy,mimożebabka
zakażdymrazemnatychmiastotwierałaoknolubwzimiedrzwidoprzedpokoju.Za
każdymrazempytałagotakże,czynieczujeprzeciągu,alestryjodpowiadał,żeprzeciągimu
nieszkodzą,ipalcempoprawiałsztywnykołnierzyk.Napalcutymnosiłsygnet:srebrny,
masywny,zokrągłymbiało-czerwonymokiem.Podwupapierosachwychodził.Babka
zwracałasiędocałejrodziny:
Byletylkotakrewnieodezwałasięwchłopcu!
OszarejgodzinieHaniawnieskazitelniekrochmalonymczepkuifartuchu
zaczynaławreszciesprzątaćserwisdoherbaty.Nakoniecwynosiławielkąsrebrnąpaterępo
ciastkachiciastachwyjedzonychprzezciotkidoprzedostatniegookruszka.Wtedyteż
dziadekzapalałwysoką,stojącątużprzyfortepianielampę.Lampęzbrązu,ozielonej
jedwabnejumbrze,obrębionejzłotymifrędzelkami.
Otejporzebabkakończyłajużswojewielkiemonologiprowadzoneprzy
żartobliwymwspółudzialedrogiegomecenasa.
Tematówniebyłozbytwiele.Alesłuchałosięichlatami.Naprzykład:oStwórcyi
Miłosierdziu,oprzepięknychkazaniachksiędzabiskupaTwardowskiego,ożydowsko-
masońskichspiskach,otłumokach,czylikuchtach,omasonachwrządzieiokapralskiej
arogancjintegoPiłsudskiego”.Awreszcieiprzedewszystkimowłasnychjejkoligacjachi
parantelach.(Odziadkuprzytychsprawachnicsięniemówiło.Byłwprawdziewiceprezesem
banku.Alektóżgorodził?FranciszkazSzulców,żonakrawcaMar-ku-sze-wi-cza!)
Koligacjeiparantele!Awięcnaprzykładpokrewieństwodrugiegostopniaz
Działyńskimi,powinowactwo(przezEulalięMokronowską)zlitewskąliniąKossakowskich.
Anadewszystkonadewszystko!pokrewieństwochoćnibytylkoczwartegostopnia
zukraińskąliniąsamychPotockich!NieinaczejPotockich!Sporoteżsięwspominałoo
bliższychczydalszychparantelachzWielowieyskimi,Wielhorskimiibaronowskąlinią
Szwarcenberg-Czernych.
9