Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wpierwpróbowałtonpotonie,nutęzanutąinutęprzeciwnucie.Uczyłsię,szukał.
Potemprzyszedłpięknydzień:znalazłakordy.Odkryłteżnajprostszeharmonie,bardzo
przydatnedopodbudowaniamelodii.Szczęśliwetobyłychwilenaprawdębardzo
szczęśliwekiedyzaczęłymusięukładaćszanowaneprzezbabkępiosenki.Awięc:Filon,
Kozakczywreszciecałybardzotrudnyinajbrzydziejgrywanyprzezbabkękawałekpod
dziwnymtytułem:Warum?
Taksięzacząłzasłuchiwaćwswychmuzycznychszczęśliwościach,żewkońcudałsię
zaskoczyć.
Niezauważył,żebabkastanęławdrzwiach.Amusiałagosłuchaćprzezdłuższą
chwilę.OstatniakordzWarum?nieudałsię.Musiałgopowtórzyćczteryrazy,nim
wreszcietrafił.
Wtedyusłyszałkrzyk:
Henryczku!Mójnajdroższy!
Istukotszybkichkrokówpoparkiecie,dziwnieskrzywionatwarzbabki,jaskrawe
rumieńce,woczachłzy.Henrykzacząłsięwyrywaćzmocnegouścisku.Czyżbytobyło
jeszczegorszeniżstłuczonyflakon?Aleotobabkazaczęłasięśmiaćtakwesołoiszczęśliwie,
jakby,,PrzybieżelidoBetlejempasterze!”
Potembabkapowtarzała:mójwnuku,jedynyiukochany,aleniedługototrwało.
BabkaFelicjanieuznawałałezaniwzruszeń.Byłaprzedewszystkimsobą:czyliFelicjąAnną
zMoszczeńskich,właścicielkączterechkamienic,wykupionegoprzezmężarodzinnego
dworkuzosiemdziesięciomahektaramimarnegolasuiczterdziestomajeszczegorszej
ziemiorazniezłegopakietuakcjiZiemskiegoPrzedsiębiorstwaKredytowego.Byłakobietą
wielkiejpychyiżelaznegocharakteru,zktórymsamPanBógniedawałsobierady.
Takwięcpoowejniezapomnianejchwiliłeziuściskówbabkaotarłaoczyi
oświadczyłasurowymgłosem:
Odjutrazacznieszbraćlekcjegrynafortepianie.
Piękna,wysokabrunetka,którazaczęłaprzychodzićdwarazywtygodniu,nazywała
sięBereźnicka.ElenaBereźnicka.Kiedyjednakbabkadowiedziałasię,żewłaściwawymowa
tegonazwiskabrzmi:Bereźnyćkamłodapięknadziewczynaznikłazdomu.Niepomógł
płaczHenrykaanijejwłasnełzyiprośby.Jejczułość,wesołyśmiechimuzykalneporady
zastąpiłskrzekliwygłos,biciekościanymipalcamipomylącychsiępalcachiwstrętnyzapach
starychzleżałychsukien.NamiejscebowiemniezapomnianejpaniBereźnyćkiejoczyjak
uCyganki,policzkijakbrzoskwinia,ruchytancerkiweszłastaraczarownicazbajek
Grimma:paniBranecka.Niepanistarapanna.Alezatobardzowbabcinymstylu,bardzo
pańska.
Umiałatylecobabka.Niewielewięcej.AlezatojakoBraneckacosięwiodłow
pewiensposóbodsamychBranickichbyłanamiejscu.
AwięcżadnejradościaniśmiechuEleny,żadnegomuzykowanianawesołoze
swobodnierozluźnionymimięśniami.Całkieminaczej:łokcieprzysobie,głowawgórę,palce
takatak.Noinuda:gamy,palcówki,gamy,Beyer.Muzykajaksenesoweziółka.
Nigdyżadnejpochwały,tylkogroźnepochrząkiwania,kończącesięwspomnianymjuż
biciempalcamipopalcach.Jedynymdobrem,jakiewniosławtendompannaBranecka,był
AlbumfürdieJugend(fürpianosolo)kompozytoraniemieckiegosprzedstulat,panaRoberta
Schumanna.Byłoztymtrochękłopotu,bomałarękapięciolatkaniechwytałajeszczedobrze
oktaw,zakordamizaśkłopotbyłowielewiększy.Alezatoileżradościwtychkłopotach.
Ileprawdziwejmuzyki:WilderReiter,Sicilianisch,KnechtRupert,Scheherezada...
OdbabkizaśnapiątesweimieninyHenrykdostałprezentjeszczepiękniejszyod
Albumu.NazywałosiętoHandbuchfürAnnaMagdalenaBach.Babkadającwnukowiów
prezentspecjalnieoprawionywjasnobrązową,tłoczonązłotemskórępowtórzyłaprzy
okazjipowiedzenieBeethovenaoJanieSebastianieBachu:„DasistkeinBach,dasistein
11