Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
koc,którymowijałazziębnięte,drżąceciało,
bezskutecznieusiłującsięogrzać.Przerażająceuczucie,
zostałacałkiemsama,byłobardziejdotkliweniżchłód,
któryprzenikałnawskroś.
Teraznapewnotuumrę
myślałaMartaprzezsen
wzupełnymosamotnieniu
.
Tojużkoniec…
nagle,
dziękiBogu,obudziłasięipoczułaciepłowłasnego
łóżka
.Wyjrzałaprzezokno,byujrzeć
niebousłaneprzez
Stwórcęmigoczącymigwiazdami.
Trudnojejbyłojednakopanowaćkolejnydreszcz,
któryprzeszedłprzezcałejejciało.Wodpowiedzinaten
odruchpoczułaciepłomęskiegoramieniaobejmującego
mocnoiprzyciągającegodosiebie.
NiechciałaobudzićClarka.Całymidniamibyłbardzo
zajętypracąwpoluinagospodarstwie.Wiedziała,
żepotrzebujesnu.Popatrzyłanajegotwarzoświetloną
bladymstrumieniemksiężycowejpoświatyidomyśliła
się,żenaszczęściesięnieobudziłjeszczenie.
Czuła,żeogarniafalamiłości.Kiedytylko
potrzebowaładowodu,żeClarknaprawdękocha,
natychmiastjejtookazywał,nawetwpółśnie.Nieporaz
pierwszy,jeszczezanimsięprzebudził,podświadomie
odczułjejpotrzebębliskościiprzytuliłmocno.
Zachwilęporuszyłsięiotworzyłoczy.Pocałowałjej
rozpuszczonewłosyizapytałszeptem:
Cosiędzieje,kochanie?
Nic,wszystkowporządku…poprostumiałamzły
sen.Byłamzupełniesama…
Przytuliłjeszczemocniej.