Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Aleprzecieżniejesteśsama.
Tak...Clark,taksięcieszę,takbardzosięztego
cieszę.
Kiedytuliłdosiebie,poczuła,żedreszczeustały,
asenprzestałjużbyćtakrealny.
Dotknęłarękąjegopoliczka.
Naprawdęjużwszystkodobrze.Śpijspokojnie.
Pogładziłpowłosach,poczymjegodłońspoczęła
najejramieniu.Martależałabezruchu.Poparuchwilach
jegomiarowyoddechprzekonałotym,żejejmąż
znowuzasnął.
Terazjużpanowałanadswoimimyślami.Skorominął
panicznylękwywołanyzłymsnem,postanowiła
wykorzystaćciszęprzednastaniemświtunaplanowanie
zadańczekającychnaniąwnadchodzącymdniu.
Wmiesiącachzimowychmężczyźniopróczswoich
codziennychobowiązkówkażdąwolnąchwilę
wykorzystywalinaścinkęizwożeniedrzewazlasu.
Rodzinywsąsiedztwiezgadzałysięwjednejpoważnej
kwestiidotyczącejkoniecznościedukacjimłodego
pokolenia.Najlepszymsposobemosiągnięciategocelu
byłowłasnoręcznewybudowanieszkoły,apotem
zatrudnienienauczyciela.Budynekmiałpowstać
nakawałkuzieminależącejdoClarkaiMartyDavisów,
nieopodalrzeki.
Stosbaliprzeznaczonychnabudowęstopnioworósł.
Mężczyźnistaralisięzgromadzićwymaganąilośćdrewna
jeszczeprzedwiosennymiroztopami,bypotem,nimich
własnaziemiabędziewymagałazaorania,mogli