Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kręcęprzeczącogłową,patrzącnaniegobłagalnie.Niemogę
zostaćwszpitalu.Przechylagłowę,chybachcemicośpowiedzieć,ale
wtedyratownikpodajemukartęinformacyjną.Zerkananią,później
znowunamnie.
Możeszusiąść?pyta.
Podnoszęsięposłusznie.Próbujęzrobićtoszybkoizwinnie,
pokazaćmu,żejużmilepiej.Chybarzeczywiścietakjest.Kroplówka
ukoiłaból,trochęmnieuspokoiła.Niemampojęcia,cowniejjest,ale
powolidochodzędosiebie,choćwciążniemogęmówićijuż
praktycznieniewidzęnaleweoko.Prawymjednakdyskretnie
przyglądamsięjegotwarzy.Mapełniejszepoliczki,gęstszyzarost,
trochęzmarszczekwokółbłękitnychoczu.Rzęsywciążdługie
iproste.Całyczasjestprzystojny,tylkożewinnysposób.Kiedyśbiła
odniegochłopięcaenergia,aterazjestdojrzałymmężczyzną,którego
oczywypełniażyciowamądrość.Madopierotrzydzieścilat,ale
lekarzechybaszybciejucząsiężycia.Wkońcuwalcząoniekażdego
dnia.
Omiatawzrokiemmojątwarz.Wypuszczagłośnopowietrze.
Wezwiemypolicjęoznajmia.
Łapięgozaprzedramię.
Nieodpowiadam.
Zaciskaustaipatrzynamniezniezadowoleniemwoczach,takjak
kiedyś,gdyniepodobałomusięto,corobięalbomówię.
Izaszepcze.
Paniedoktorze,szykowaćłóżkonaoddziale?wtrącastarsza
pani.
PaniJadwigo,przebadampacjentkęizdecyduję.Zachwilę
dowaspodejdę.
Jegotonjestostry,zdecydowany.Niepamiętam,żebykiedyśtaki
był,alepodobamisięwtejnowejodsłonie.Czytoniegłupie,żetego