Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doceniłaojcaiłatwogoodsunęła.Aleidlategotrudniejbyłoznosićjejpogardliwąmiłośći
pokornądumę.
CodoRomka—wiadomo:nieudałysyn,złyigłupi.Wsamraznamiaręi
dziedzictwopoojcu.AleStefan—Stefanbyłproblemem.Tak—jużwgimnazjum:dyrektor
wezwałmatkęrazidrugi,aby—marszcząccienkiebrwi—wymachiwaćdłoniąbeztrzech
palców.Wymachiwałnią,jakzawsze,porzymsku:godniegestykulowałiudowadniał,żesyn
otakzupełnieniewątpliwychtalentachschodzinazłedrogiikręteścieżki,cytowałwybór—
zauważyłtak—grzechówgłównych.Cowięcej—dawałdopoznania,iżStefanwykazuje
apetytnaideezbytobrazoburcze,anawetgroźne.Przykre,leczprawdziwe.Tak.
Odpowiedziaławzruszająclekceważącoramionami.Wyjaśniła,żewysyłaStefanado
jednegozparyskichliceów,mającbowiempełnąświadomość,żejegoniewątpliwetalenty,a
zarazemzupełnietrudnytemperamentmogąulecskrzywieniom,woli—prosząco
wybaczeniezaszczerość—zaufaćkulturzeiwiedzytakwysokiej,jakfrancuska.
Stefanwyjechałnacałyrok.Byłto,rzeczprosta,rokażnadtodługi.Wróciłzaledwie
namiesiącprzedwybuchemwojny,milczący,jeszczebardziejobcyniżprzedwyjazdem.Był
tam,którędyonajeździłazeswojąmatkąwepocewielkichkapeluszy:Genewa,Nicea,
Marsylia.Odwiedziłnawet—niepytała,poco—takprowincjonalnemiasteczko,jak
Combrai.Mówiłonimzdwuznacznymuśmiechem.Nieopowiadałjednakswoichpodróży
matce—usłyszałatylko,jakrelacjonowałjeprzyjaciołomijakczytywałimswojefrancuskie
wiersze.Mimotokierowałajegolosem.Mimowzajemnegomilczeniautrzymywałasię
zależnośćwzajemnaidokuczliwa:oddrobnychkłótninatemattrzymaniawidelcainożaw
sposóbnależyciejadalnydowielkiegoterrorujejcorazczulszejtroskliwości.
Dopierowojna.Iotozaczęłosięwalićnaprawo,lewoiwprzyszłość.To,żewojna
wybuchła,aznówpotem,żeprzyszliNiemcy,pozbawiłojąnajpierwmęża,któregonie
szanowała,potemmajątku,któryuczyłprzezcałeżyciesiebieszanować.Topozbawiłoją
luksusówizastępowanejelegancjąurody—amogłowkażdejchwilipozbawićjąsyna.Czy
choćbyRomka.Czynawetżycia.Awięcnauczyłasięwkońcumówićzadużo.Narzekaćza
obszernie.Kłócićsięzsąsiadamiowyrzucaneprzeddomemśmiecie.Czując,żeStefanzdnia
nadzieńdalejodchodziicorazdokładniejstajesięcałkiemobcymczłowiekiem,nauczyłasię
wreszciepłakać.Dzieńwdzień.
Doczasuwojny—itopewne—niemogłasięuskarżaćnaszczęście.Ależycie
toczyłosiętoremprzepisanym,przewidzianym,pieniężnym.Najpierwtroszczyłasięonie
matka,potemmąż,zawszektośinnyikiedyśindziej—niżonabymusiała—zajmowałsię
buchalteriątegożycia,dorachunkówzelektrowniwłącznie.Imimożeniemiałachwili
dosytu,niezdarzyłsiętakiczas,byuczonojąbraków.Gdywięczaaresztowanodoktora
Bergmana,atylkoodczasudoczasujakiśSonersteinczySteinsommerowawmawiali
pocieszająceplotki;gdywyrzuconoichzmieszkania,odebrano,jakwszystkiminnym,
obrazy,fortepianimeble—dokuchennegostołkaokulawejnodze;gdykazanowynosićsię
zpościeląbylegdzie,bobylesprzedoczu;gdywkońcuznaleźlisięnaŹródlanejwnorze
brudnej,wilgotnejiopłaconejgrubąsumą—naglefakttychwszystkichbrakówprzerósłjej
pojęciebraku.Uznała:tojużnawetnienędza—zczegożyć?Cośtamigdzieśtamzostało
dobrzeukryte,aleodchwilikupnaizbynaŹródlanej,wdzielnicyprzewidzianejnagetto,
zapomniałaotym.Tamtozostałonienaczarną,lecznanajczarniejszągodzinę.Notak—
Bógtakniegdyśprzyjazny,takdobrotliwieusłużny,jakpieniądz,odszedł.Drugamiłość:
Stefan—odchodził.Styczeńzaśbyłmroźny,policzkipękały,siniały,piekłydołeziodłez,
palceodobieraniakartoflipuchły,podpaznokciamipękałaskóraitworzyłysięropnie.Mróz
imróz,zaspyśnieżne,corazwyżejrosnącypościanachizbyszron,którywchwilach,gdy
piecykżarzyłsię,opadałkałużaminaczarnedeskipodłogi.
Przysiedliwdyżurce,Steinprzygotowałjużbutelkiitalerze,Grossmeierwyciągnął
sięnasofie,apatrzącwsufitdmuchałkuniemudymem,Stefanzaśrozparłsięprzystoleina
10