Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przezuchyloneoknapracownisłyszałamdziecięcepiskiiśmiech.
Ostatniepociągnięciepędzlai…Przekrzywiłamgłowę,patrząc
krytycznienaskończonyobraz.Tak,niebyłownimnic,
cochciałabympoprawić.Przezostatniroknabrałamwewnętrznego
spokojuipewności,żekierunek,wktórympodążam,jestsłuszny.
–Theo!–zapiszczałaAubrey.–Przestańmnieoblewać!Powiem
mamie!
Cieniutkigłosikroześmiałsięradośnieinajwyraźniejnicsobienie
zrobiłzpogróżek.Odłożyłampędzle,podniosłamsięzestołkaicicho
podeszłamdoprzeszklonychdrzwi,zerkającdyskretnienascenę
rozgrywającąsięnazewnątrz.Uśmiechnęłamsięszeroko,widząc
córkęmokrąodstópdogłów,którazzagniewanąminąuciekała
oddużomniejszegochłopca.
–Theodor!Niedokuczajjej!–Salvatoreodszedłodgrillaistojąc
natarasie,zledwowidocznymuśmiechemobserwowałdzieci.
Małychłopiecstanąłjakwryty,powoliopuściłszlauchizniemal
skruszonąminąodwróciłsiędomężczyzny.Salskinąłnaniego,bez
słowanakazując,abyporzuciłniecnązabawę.Dzieckopodeszło
doniegoispojrzałopoważnie,gdytenkucnąłtużprzednim,
tłumacząccoś,czegoniebyłamwstaniepodsłuchać.Skręcałomnie
zciekawości,jakieżtomajątajemnice,jednakniezamierzałamwnie
ingerować.
Theostałdłuższąchwilę,słuchającwskupieniu,poczympokiwał
głową,przybiłżółwikaipopędziłprzeztrawę.
–Aubrey!Przepraszam!!
Salvatorestanąłprostoiniepatrzącwmoimkierunku,powiedział
natyległośno,żebymgousłyszała:
–Możeszjużwyjśćzukrycia,Ava.
Uśmiechnęłamsięjeszczeszerzej.Niebyłamwstanieniczym
gozaskoczyć!