Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Cojatu,docholery,robię?pomyślałamiprzewróciłam
oczami.
Biała,przyciasnakoszulawłaśniedusiłamikrtań.
Dotegojeszczetawstrętnamucha.
Chwyciłamwolnąrękąistanowczoodciągnęłam,
bymócswobodniejoddychać.
Ktonormalnykażekobieciezakładaćcośtakiego?
Dziękowałamwmyślach,żeniemiałamnasobie
spódnicyiszpilek,botegobyłobyzdecydowaniezawiele
jaknajedenwieczór.
Dużapatera,którątrzymałamwręku,wypełniona
pobrzegikryształowymikieliszkamizezłocistym
napojem,zakołysałasię,gdymocowałamsięztym
cholerstwemnaszyi.
Tylkotegojeszczebrakowało,bymzrobiła
turozpierduchępomyślałam,przestającsięszarpać
idelikatnym,stanowczymruchemustabilizowałam
cholernyatrybutkelnera.Zabijęmałądiablicę,gdy
tylkowrócędodomupomyślałamiwyprostowałamsię,
gdydotacypodchodzilikolejnigoście.
Uśmiechałamsięsztuczniewstronętychnapuszonych,
obrzydliwiebogatychbubkóworazichbotoksowych
towarzyszek.Stałamwkącieolbrzymiejsaliistarałamsię
nierzucaćwoczy.Pierwszyrazrobiłamzakelnerkę
iokropniesiędenerwowałam.
Niestójtak,tylkoprzejdźsięposalisyknął