Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałIV
ZwiększąniżdotychczasochotąspieszyłaKatarzyna
następnegorankadopijalniwód,pewnawgłębiserca,
żewciąguprzedpołudniaspotkapanaTilneya,gotowa
teżwyjśćkuniemuzuśmiechem;uśmiechjednakokazał
sięniepotrzebny–panTilneybowiemwogólesięnie
pojawił.Wporze,wktórejprzyjętospacerowaćpopijalni,
mogłazobaczyćotejczyinnejgodziniekażdąosobę
zamieszkałąwBath,zwyjątkiempanaTilneya.Tłumy
przesuwałysiętamizpowrotemposchodach
wejściowych,ludzie,októrychniktniedbałiktórychnikt
niechciałoglądać,tylkojegojednegoniebyło.
–CóżzarozkosznemiejscetoBath–oznajmiłapani
Allen,kiedyusadowiłysięprzywielkimzegarze,
zmęczonedługimparadowaniemtamizpowrotem
posali.–Ijakbytobyłomiło,gdybyśmytukogośznały.
Takczęstojużwypowiadałatodaremneżyczenie,
żeniemogłasięspodziewać,byakuratterazzostało
spełnione,uczononasjednak:„Nietracićnadziei,gdyż
pilnośćipracowitośćprośbynaszespełni”,pilnośćzaś,
zjakąniezmienniedzieńwdzieńwypowiadałatosamo
życzenie,miaławreszciezostaćnależycie
wynagrodzona.Nieupłynęłobowiemdziesięćminut,
kiedyjakaśdamamniejwięcejwjejwieku,siedzącaobok
iprzyglądającasięjejpilnieodjakiegośczasu,zwróciła
siębardzogrzeczniewtesłowa:
–Sądzę,żesięniemylępani,chociażtyleczasu
upłynęło,odkądmiałamprzyjemnośćcięoglądać.Czyżby
topaniAllen?–Otrzymawszyodpowiedźtwierdzącą,
nieznajomaoświadczyła,żenazywasięThorpe,
awówczaspaniAllennatychmiastrozpoznałarysy
dawnejszkolnejkoleżanki,zktórąbyłablisko
zaprzyjaźnionaizktórąjakomężatkaspotkałasiętylko
raz,itoprzedwielulaty.Radośćobudamztego
spotkaniabyłaogromna,gdyżjakstwierdziły