Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
robótkąnapodołku.Nadjejgłowąstałakarafkazwodą,awniej
ciasnozwiązanybukietkwiatów.„Ależjalubiępodróżować”
pomyślałamałaguwernantka.Uśmiechnęłasięipoddałaciepłu
ikołysaniu.
Kiedyjednakpromstanął,aonawyszłanapokładzkoszem
bagażowymwjednej,akocemiparasolkąwdrugiejręce,zimnyobcy
wiatrpodwiałjejkapelusz.Spojrzaławgórękumasztomidrzewcom
statku,odcinającymsięczarnoodpołyskującegonazielononieba
iwdółkuciemnejkei,gdziestaływoczekiwaniudziwne,opatulone
postaci;ruszyłanaprzódwrazzzaspanymtłumkiem,wktórym
wszyscyopróczniejwiedzieli,dokądiśćicorobićiobleciał
strach.Odrobinętyletylkobypomyśleć,żewolałaby,abybył
dzieńiabyktóraśztychkobiet,uśmiechającychsiędoniejwlustrze,
kiedyczesałysięwkabiniedlapań,byławpobliżu.
Biletyproszę.Proszęprzygotowaćbiletyokontroli.
Zeszłaztrapu,ostrożniebalansującnaobcasach.Wtedypodszedł
doniejmężczyznawczarnejskórzanejczapceidotknąłjejramienia.
Dokąd,panienko?
Mówiłpoangielskutonapewnostrażnikalbonaczelnikstacji,
wtakiejczapce.Niezdążyłajeszczeodpowiedzieć,kiedychwyciłjej
kosz.
Tędy!zawołałnieprzyjemnym,zdecydowanymgłosemizaczął
rozpychaćsięwśródludzi.
Alejaniechcębagażowego!Cotozastrasznyczłowiek.Nie
chcębagażowego.Samachcętonieść!
Musiałapodbiec,żebysięznimzrównać,ajejzłość,znacznie
szybszaodniejsamejbiegłaprzedniąiwyrywaładraniowibagaż
zręki.Tenjednakniezwracałnatouwagi,pędziłdalejpodługim
ciemnymperonieinadrugąstronętorów.„Tozłodziej!”Byłapewna,
żetozłodziej,kiedyweszłamiędzysrebrzysteszynyipoczuła,jak
żużelchrzęścijejpodbutami.Podrugiejstronieo,dziękiBogu!