Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zweryfikowałwszystko.Jaktosięmówi,imbardziej
człowiekplanuje,tymmniejmuwychodzi.
Mojeideeszlagtrafiłdniadwudziestegotrzeciego
marca.Pamiętampogodę,którawtedybyła.Mocnopadał
deszcziodczasudoczasuciszęnalekcjachprzerywał
odgłospioruna.Jużwtedypowinienembyłsiędomyślić,
żetozłyomen.Każdanegatywnachwilamojegożycia
następowaładokładniewtedy,gdynadworzeszalała
burza.Wtedyniemogłobyćinaczej.Tegodniamiałem
walkęzezłotymchłopakiemBrooklynu.Mówiliśmytak
nawyjątkowopaskudnegozcharakterubogatego
gówniarza,któryznęcałsięnadmłodszymi.
Zareagowałemjakojedyny.Umówiliśmysię
nasprawiedliwąiczystąwalkę,głupijednakniebyłem,
ikastetpodarowanyprzezmojegokumplazawsze
trzymałemwkieszeni.Gdywybiegliśmynadwór
wakompaniamencieogłuszającegohuku,poddrzwiami
szkołyopartyoczarnegododge’astałstarszygość
zcygaremwustach,złotymsygnetemnaserdecznym
palcuizuśmiechemgodnymprawdziwegomordercy.
Przywołałmniejednymruchemręki.Facetstojącyobok
niegoutwierdziłmniewprzekonaniu,żenienależysię
zbytnioociągaćzpodejściem.MójprzyjacielSteven
kroczyłumojegoboku.Wtedyjużzdawałemsobie
sprawę,żecośprzeskrobałem.Idąc,nierozumiałem
powagisytuacji,wktórejsięznaleźliśmy,alesztukiwalki,
któretrenowałem,nauczyłymniejednejrzeczy:zawsze
patrzprzeciwnikowiwoczy,dlategohardopatrzyłem
woczyrywala.Wybuchśmiechutegogościaprzekonał
nas,żetoniebędziezwykłapogawędka.Tajemniczy