Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JanuszBrzozowski:OranżeriarodzinyWilliamsów
|6
spytałstawiającprzedżonakubekgorącego,aromatyczne-
gopłynu.
–Jaznamtonazwisko.Niejestempewna,czyniepo-
znałambratanicytegomiliardera,Cassandry,kiedybyłam
wLondynieuciociMarysi.
–ZapomnijterazAnnoogwałcicielach,złodziejach
imordercach.Jesteśmynazasłużonymurlopiepona-
prawdępracowitymostatnimroku.
–MaszracjęPiotrze,jednakprzyznaję,żezsamejcie-
kawościbędęśledzićtesprawę.
–Śledźjąsobie,jeślimaszochotę.Cobyśpowiedziała,
gdybyśmyposzlijużnaśniadanie?–zaproponował.
–Będęgotowazapiętnaścieminut.Ijajestemdzisiaj
wyjątkowogłodna.
Piotrprzesunąłfotelwcieńspoglądającnabasen,gdzie
wodamieniłasięwblaskusłońca.Niemiałbymnicprze-
ciwkotemu,byosiąśćtutajnastałe,pomyślałwmomen-
cie,kiedyniespodziewanieweszłanabalkonAnna.
–Jesteśdzisiajchodzącąbłyskawicą–stwierdziłpa-
trzącnajejsexyubranie.
WychodzączhoteluTheRoyalPalmBeachResort
wPhuket,Piotrpatrzyłzsatysfakcją,jakmężczyźnipoże-
rająAnnęwzrokiem.
–Możezrobimyzakupywpobliskimsklepie?–zapro-
ponował.
–Niemoże,anapewnopowinniśmyzrobićzakupy–
odpowiedziałaAnna.
WchodzącdosklepuSeven-ElevenPiotrodruchowo
www.e-bookowo.pl