Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3Emma
Podróżdodomumijanamwcałkowitejciszy.Bruce
chybaniezabardzomniepolubił,alecosiędziwić
–pierwszewrażeniemogłoniebyćnajlepsze.Trochę
nawetmuwspółczuję,żetrafiłnamnie,szczególnieteraz
–wciążyzrobiłamsięodrobinę…cóż,humorzasta.
Ech,cojamówię?
Niemacoukrywać,żezawszetakabyłam–krzykliwa
imomentaminadpobudliwa,alepotrafięrównieżbyć
spokojnaiopanowana,jeśliwymagategosytuacja.
Aterazzdecydowanietakjest.
Przezcałądrogęzastanawiamsię,cosięwydarzyło
uZackawpracy.Niemogęopanowaćwspółczucia,które
towarzyszymiodmomentu,gdyzobaczyłamjego
zszokowanąijednocześniezałamanątwarz.
Wciągukilkusekundzapanowałnadtymiwybiegłwraz
zTankiem.
„UprowadzilimałegoAndersona”–tozdaniekrąży
wmojejgłowierazemzmilionempytań,które
chciałabymmuzadać,ajednymznichjest:oco,
docholery,muchodzi?PocopojawiłsiędzisiajuLloyda,
zgrywającpieprzonegorycerza,chociażnawetnie
utrzymujemyzesobąkontaktu?Tonietak,żejabym
tegochciała,ale…przeztylelat,ilesięznamy,onnigdy
nawetdomnieniezadzwonił,adzisiajwpadadodomu
mojegobrata,zachowującsięjakcholernybohater,
iwygłaszateswojemądrości,jakbymiałdotego
jakiekolwiekprawo.
Pomijającfakt,żeostatnimiczasypoprostugardzę