Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4Zack
DiscipleDearX,youdon’townme
Dwanaściegodzin.
Odprawiedwunastucholernychgodzinprzeszukujemy
las,któryciągniesięzadomemAndersonów.Psykrążą,
gubiącinanowoodnajdujączapachchłopca,jakby
porywaczeumyślniezostawialiśladcokilkasetmetrów
itowróżnychkierunkach.Niemamzamiarusię
poddać,ponieważniemażadnychoznak,wydostalisię
stądsamochodemczyinnymśrodkiemtransportu,
cooznacza,żemusieliiśćpieszo.
Tylko,kurwa,wktórąstronę?!
Patrzępotwarzachfacetów,którzyidązemną.
Podzieliliśmysięnatrzygrupy,adwieosobyzostały
wdomuzrodzicamigdybyotrzymalijakiśtelefon.
Wszyscyjesteśmyjużzmęczeni,alewciąż
zdeterminowaniiżadenznasniezamierzaodpuścić.
Ichociażzkażdąmijającąminutączuję,jakbynamoim
gardlezaciskałsięniewidzialnysznur,któryodbiera
miswobodnyoddech,boprzypominaotym,
żezjebaliśmy,tozaciskamzębyiprędoprzodu,
rozglądającsięuważnie.Słońcezaszłojużkilkagodzin
temu,atemperaturaspadładopięciustopni,cosprawia,
żeprzyspieszamykroku,boniemaczasudostracenia.
Zack!OdwracamsięwstronęTankaidostrzegam,
żepodnosicośzziemi.Podchodzęszybkoikierujęlatarkę
namateriał,któryokazujesiędziecięcąbluzą.
Jacob!Podejdźtu!Toonwidziałmałegojakoostatni,