Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PrologEmma
Stojączespuszczonągłową,zaciskamustaiwpatrujęsię
wpodłogę.StaramsięprzypomniećsobiesłowaLloyda,
którepowtarzałtakwielerazy,uczącmnieswoich
przekonańitłumacząc,dlaczegoczasamimusimygodzić
sięztym,coprzynosiżycie.
Jestdlamniejednocześniejakojciecistarszybrat,więc
chłonęłamwszystko,comówił,odmawiająccichą
modlitwę,bymnigdynieznalazłasięwżadnejztych
sytuacji,naktóremnieprzygotowywał.
Jakwidać,modliłamsięzamało…
–Powiedziałem:spójrznamnie.–Jestwściekłyiwiem,
żeniewielebrakuje,abystraciłnadsobąkontrolę.
–Emma,niechcesz,żebymsiępodniósł.
Powoliunoszęwzrokipatrzęnaniego.Jegooczy
wypalajądziuręwmojejtwarzy,kiedysiedziwygodnie
wskórzanymfotelu,popijającwhisky.
–Pocopróbowałaśwyjśćzpokoju?Gdziesię
wybierałaś?–warczy,zaciskającpalcenaszkle.–Ilerazy
musimyprzechodzićprzeztosamo?Czyniewyrażamsię
dostateczniejasno?Amożejestemdlaciebiezadobry?!
–Ostatniesłowakrzyczy,pochylającsięwmojąstronę.
Potrząsamgłową,patrzącnaniegozobojętnąminą,ale
wśrodkunapinamkażdymożliwymięsień.
Nigdynieokazujstrachu,Emma.Cokolwieksiędzieje,
niedajposobiepoznać,żematonaciebiewpływ.
Inieokazuję,chociażpoostatnichdwóchtygodniach
właśnienatomamochotę.Odpuścićipozwolićsobie
wreszcieupaść,chociażnachwilę.Najednąkrótką