Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wkształcieananasa,każdegodnianagrubąwarstwęklajstru
przyklejanonagłówkidrukowanenatanimpapierze.Francuzikupowali
odtrzechdopięciugazetdziennie–codawałowięcejgazetnaosobę
niżwjakimkolwiekinnymkrajunaświecie–ibyłatojedna
zfrancuskichcech,którąuwielbiałam.Zakażdymrazem,gdy
zbliżałamsiędobudki,kioskarz,monsieurVilliereswitałmniezawsze
wtensamsposób:
–Ach,mademoiselleManon,C’estlafiction!C’esttoutefiction!
(Tozmyślone!Towszystkojestzmyślone!)–mówił,wręczając
mipoegzemplarzu„Paris-Soir”,„LondonTimes”i„BerlinerMorgen-
Zeitung”.
Wyjdęnazrzędę,trudno,aledzisiejszegazetydopiętniedorastają
swoimpoprzedniczkomztamtegookresu.Przedwojnąistniałwiększy
wybór,publikowanoszerszespektrumopinii,arubrykibyłydłuższe
izamieszczanownichwiększeartykuły.Noibrakuje
mipobrudzonychdłonioraztegomocnego,cudownegozapachufarby
drukarskiej.
GdyprzyjechałamporazpierwszydoParyża,sądziłam,
żemożliwośćwyjazdudoChinwrolikorespondentki„Kuriera
Paryskiego”byłabyekscytująca.WSimon’sCreekwNevadzie,gdzie
sięurodziłam,mieszkałowieluChińczyków,którzyprzyjechali
dopracyprzybudowiekolei,apotemjużtamzostali.Nauczywszysię
dialektumandaryńskiegojakodziecko,miałamgozkimćwiczyć.
JednakwParyżupoznałamtylkojednegoChińczyka,mojegonowego
przyjaciela,panaHina.Przyładnejpogodziemożnagobyłorano
zastaćsiedzącegonaławcenaplacykutużprzyhotelu,gdyczytał
gazetęlubksiążkęalbopisał,zdrucianymiokularaminanosie.Wysoki
ichudy,trzymałsięprosto,adługiewłosysplatałwwarkocz.Jego
wiekowatwarzprzypominałamichińskiefigurkizkościsłoniowej.
Nosiłmoleskinoweubraniawkolorzebłękituparyskiego,takiejak
francuskirobotnik,aletęmonochromatycznośćprzełamywałspłowiałą
czerwono-pomarańczowąhaftowanączapką.
PrzedstawiłmnieAndy.
–PanieHin,otomojaprzyjaciółkaR.B.Manon.Jesttunowa
imieszkanadrugimpiętrze,dwojedrzwidalejodemnie.
–Miłomipanapoznać–powiedziałam.–Copanczyta?
–Mnierównież.Papierosa?–Zprzyjemnościąprzyjęłam
zaproponowanegogauloisebleu.Choćzmusiłamsiędowdychania