Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
polegałanapopularyzacjiczasopismaipisywaniuartykulików,
bypodsycićniewytłumaczalnąwrażliwośćlekarzynakwestie
literaturymieściłsięwpokojuzmeblamiwyściełanymiczerwonym
adamaszkiem,wźnodziewiętnastowiecznejwillitużnadTybrem.
WłaścicielemwillibyłhrabiaGiovanniRubinodiSant’Elia,
dystyngowanypięćdziesięciolatek,odznaczającysięswobodąinieco
afektowany.Zpoczątkuzdystansowany,jakbyprzychodziłdomnie
tylkopoto,żebyotworzyćprzeszklonedrzwidoogroduipozwolić
miponapawaćsięzapachembzów,wkońcuzacząłspędzaćcoraz
więcejczasuwfotelunaprzeciwmojegostołu,ucinającsobiezemną
pogawędki,anaszazażyłośćwzmagałasię,wmiaręjak
dowiadywałemsięostaniejegofinansów.Kiedyoznajmił,żejest
zupełnymbankrutem,przeszliśmyna„ty”.
Mieszkałwtylnejczęścidomuzżoną,pulchnąblondynką,
zagubionązracjikłopotówfinansowychzwykławpuszczać
dośrodkatylkochłopakaodpiekarza,aodkądwdrzwiachstanęła
twarząwtwarzzjegomościem,któryzjawiłsiępowspaniałyzłocony
stółzsalonu,byłemzmuszonygraćniezręcznąrolęichsekretarza.
Robiłemtonaderchętnie.Zwłaszczazewzględunagospodarza.
Lubiłem,gdywchodziłdomojegogabinetu,gładzącprzyprószone
siwiznąskronie,poczymszybkimruchemwydobywałzrękawów
marynarkinieskazitelniebiałemankietykoszuli.
Ijaktam?Coporabiamy?Pracujemy?pytał.
Zamykałemwtedywiekomaszynydopisaniaiwyciągałembutelkę.
Nigdyniemówił,jakprzystałobynarodowitegomediolańczyka,
oswoichproblemachfinansowych,ajedynieoprzyjemnościach,
oarystokracji,ludziachnatapecie,przedewszystkimzaśokobietach
ikoniach,aczasemopowiadałtaknieprzyzwoitedowcipy,
żebłyszczałymuoczy.
Znadejściemlatanabraliśmyzwyczaju,byprzenosićsiędosalonu,
gdziekiedysłońceopuszczałoczęśćdomuwśródścian
zwidocznymismugamipowyniesionychmeblachhrabiagrał
nafortepianiemarkiSteinway,ajasłuchałemgozanurzonywjedynej
kanapie,jakasięostała.Każdegopopołudnia,gdytylkomoichuszu
dobiegałypierwszedźwięki,dzwoniłemdobaru,żebyzamówić
schłodzonepiwo,poczymdoniegodołączałem.Siedziałcałkiem
pochłonięty.Wwysłużonejjedwabnejbonżurceodkurzałswój