Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
repertuar,starepiosenki,któreznałemdziękimatce,utworyGershwina
iCole’aPortera,najczęściejzaśstaryamerykańskiszlagier
zatytułowanyRoberta.Czasemśpiewaliśmyrazem.
Pierwszegojesiennegodniategorokunadszedłlist,wktórym
powiadamianoozamknięciuredakcji.Przekazałemnowinęhrabiemu,
atenzuśmiechemoparłsięofortepian.
Nocóż,kochanypowiedziałcoterazzrobisz?
Takwłaśniepowiedział,choćpowinienembyłzrozumieć,żebyło
todlaniegojakśmiertelnycios.Dwadnipóźniej,kiedyzbierałem
swojepapiery,ktośzadzwoniłdodrzwiczterechrobotników
zestanowczymiminamizaładowałofortepiannaplecyiwyniosło
zdomu.Ztrudemprzenieśligoprzezbramę,starysteinwayzapewne
poobijałsięojakieśkanty,gdyżzulicy,niczymdźwiękżałobnego
dzwonu,razporazdobiegałjegolament.Podczascałejoperacjihrabia
nieopuściłswojegopokoju,alegdyściskałemdłońwyraźnie
poruszonejhrabinyisamotnieruszałemwdrogę,dostrzegłem,jak
zoknapozdrawiamniewpożegnalnymgeście.Byłowtymcośtak
doniosłego,żeodwzajemniłemsięwjedynysposób,jakiuznałem
zastosowny.Położyłemtorbęnachodnikuiukłoniłemsię.
Przezkilkadnipozamknięciuredakcjimieszkałemwhotelu
irozmyślałemoswojejprzyszłości.Znajomościzokresupracy
wczasopiśmiezaowocowałyjedyniepropozycjązatrudnienia
wpodmiejskiejfirmiefarmaceutycznej,wktórejoddziewiątejrano
doszóstejpopołudniumiałbympisywaćtekstyreklamowe.
Postanowiłemzaczekać,cośsięwydarzy.Niczymarystokrata
wczasoblężenia.
Codzieńwybierałemsię,żebypopatrzećnamorze.Zksiążką
wkieszenijeździłempociągiemdoOstiiiprzezsporączęśćdnia
czytałemwniewielkiejtrattoriinaplaży.Potemwracałemdomiasta
ikręciłemsięwokolicachpiazzaNavona,gdzienawiązywałem
przyjaźniezludźmiwłóczącymisięjakja,głównieintelektualistami
owyczekującychspojrzeniachitwarzachprzybłędów.Rzymbył
naszymmiastem,znosiłnasząobecnośćinasprzygarniał,ijateż
ostatecznieprzekonałemsię,żepomimodorywczegotrybupracy,
całychtygodniopustymżołądku,wilgotnychiponurychpokojów
hotelowychzpożółkłymi,skrzypiącymimeblami,jakbyuśmierconymi