Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
temartwegodziny,trwająceoddziesiątejdopierwszejwnocy.
Pociechędawałymidziewczyny.Zawszemiałemtrochęszczęścia
dodziewczyn,awokresiemojejwalkizalkoholemrozniecałem
wnichinstynktmacierzyński.Takwięcczęstobudziłemsięwcudzym
łóżku,sam,jakożespotykałemsięprzeważnieznauczycielkamiczy
ekspedientkami,którezaczynałypracęobezlitosnejporze.Ibyły
towspaniałeprzebudzenia,jeśliotochodzi.Wstawałem,snułemsię
podomu,włączałemadapteriszukałemprawiezawsze
zpowodzeniemgotowejkawy,którąmógłbympodgrzać.Potem
wchodziłemdoczystejłazienki,pełnejręczników,szczotekiwsuwek
dowłosóworaztajemniczychsłoiczkówzkremamiwbladych
kolorach.Szukałemprawiezawszezpowodzeniemsolidokąpieli
inadługozanurzałemsięwwannie.Następniewycierałemsię,
ubierałemiwychodziłem,zamykajączasobądrzwizhukiem,który
odzywałsięechemwpustymmieszkaniu.
Podrodzekupowałemgazetę,rzucałemokiemnastragany
zestarymiksiążkami,robiłemniewielkiezakupyiwracałemdodomu,
rozważając,czywolęspędzićpopołudnienalekturze,wkinie,czy
wredakcji.Iwłaśniepewnegotakiegoporankazauważyłem,żenie
mamprzysobieanigrosza.Niebyłatorzadkasytuacja,aledodatkowo
komplikowałyinnepechoweokoliczności:zatrzasnąłemjużzasobą
drzwi,poprzedniegowieczoruzostawiłemsamochódwodległej
dzielnicyimiałemtouporczywepoczucie,żezapomniałemoczymś,
czegopomimowielkiegowysiłkuniemogłemsobieprzypomnieć.
Zapowiadałosięwięc,żebędzietojedenztychdni,gdyurywająsię
guzikiodkoszuli,gubisięnoteszadresami,zapominasięospotkaniu,
awpierwszychlepszychdrzwiachmożnaprzytrzasnąćsobiepalce.
Jedenztychdni,kiedynależyzamknąćsięwdomuiprzeczekać,
minie.Niemogłemjednaktegozrobić,więcruszyłempiechotą
wdeszczu.
Otóżto,bowdodatkupadałdeszcz.Doskonalegopamiętam.
Wiosennydeszcz,którypadałzprzerwami,kuosłupieniumiasta,
przepełniającjecoraztowonniejszymzapachempokażdejporcji
ulewy.Nieistniejewmoimżyciużadeninnydzieńrównie
przesączonyrozmaitymizapachamijakten,wktórymtahistoriamiała
swójpoczątek.