Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
swoimiwydumanymiimionami.
OkropnemiastorzuciłGlauco,wychodzącnabalkon.
Mniejestwnimdobrze.
Achtak?Todlaczegozawszejesteśpijany?
Niezawszeodparłem.Często.Towielkaróżnica.
Potemspojrzałemnadolinęrozciągającąsięnaprzeciwbalkonu.
Byłabezkresna,przedzielonanadwieczęścimostemzlicznymi
łukami,poktórymkilkarazydziennieprzejeżdżałpociąg,długi
ibezszelestnyjakgąsienica.Pobokachwznosiłysięmurydwóch
klasztorówrozbrzmiewająceozachodziesłońcadźwiękiemdzwonów,
gdytymczasemnajbliższedomyznaprzeciwkaginęływzieleninalinii
horyzontu.Niebobyłobezbrzeżne,światłowszechogarniające.
Cudownemiejsce.
TowszystkotwojeoznajmiłGlauco,pokazującnapokój,
wktórymprzebywaliśmy.
Niewypadałosporządzaćinwentarza:staryfotel,regałnaksiążki
iłóżkosłużącejakokanapa.Pozostałedwapokojeniebyłyurządzone
wystawniej,znajdowałysięwnichgłówniemebleztargowiskaPorta
Portese,stareiwygodne.Jednozpomieszczeńniemalcałkowicie
zajmowałypłótna,puszkizfarbąiwszystkoto,coprzydatne
malarzowi.
Tylkoniesprzedawajmoichobrazów,gdybędzieszspłukany
powiedziałGlauco,jakbyktośmógłchciećjekupić.
Naodchodnerzucił,żemusisięjeszczezkimśzobaczyć
namieście.Niepoprosił,żebymmutowarzyszył,copozwoliło
miwyczuć,żeposzedłpożegnaćsięzdziewczyną.Wszyscywiedzieli,
żemainnąkobietę.Byłbarczysty,agresywnyibezustanniesiępysznił.
Wiedziałteż,żemiędzymnąaSerenąistniałanićszczególnej
sympatii,alezostawiałnassamnasam,boniebyłobywjegostylu
kogokolwieksięobawiać.
Serenawciążbyławsypialnimiędzyotwartymiwalizkami.Chyba
bałasię,żektóraśmogłabypołknąć,bochodziłatamizpowrotem,
wykręcającręce.
Glauco?spytała.
Odparłem,żezarazwróci,aonaciąglekręciłasiępopokoju