Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—TodzwoniłasekretarkaLaskowskiego.
Oczywiściekłamał.Bezczelniekłamał.Jakżemiciężkobyłonie
powiedziećmutegowoczy.Musiałjednakitakzauważyć,żemunie
wierzę.Zapewnedlategożegnałsięzemnąbardzoczuleipowiedział,
żebędzietęskniłzamną.Ilemożebyćobłudywmężczyźnie!
Gdytylkoautoruszyłosprzeddomu,ubrałamsięnatychmiast
iwybiegłamdotaksówki.Niewolnomibyłostracićanijednejchwili.
Gdytaksówkazatrzymałasięprzeddworcem,niemalpędem
przebiegłamsalę,kupiłambiletperonowyinaszczęściedopędziłam
go.Szedłwzdłużpociąguzatragarzemniosącymwalizki.
Obserwowałamgouważnieiwidziałam,żenajwyraźniejkogośszukał,
zakimśsięrozglądał.Nagleodwróciłsięidostrzegłmnie.
Musiałamzachowaćsiętrochęnieprzytomnieiwidoczniezbyt
mętnietłumaczyłammu,ojakiepończochymichodzi,gdyżpatrzył
namnie,nieukrywajączdziwienia.Potemjakbynigdyniczapisał
wnotesietemojenieszczęsnepończochyinieprzestawałsię
rozglądać.Niewytrzymałam.
—Czyszukaszkogoś?–zapytałam.
—Tak–skinąłgłową.–JedziezemnąpanMelchiorWańkowicz
ibojęsię,bysięniespóźnił.Mamywspólnyprzedziałslipingu.
Iodziwo,okazałosię,żemówiłprawdę.Przedsamymodejściem
pociąguistotniezjawiłsiępanMelchiortrochęzasapanyzpośpiechu,
leczjakzawszeszarmancki.Zasypałmniekomplementami.Ztym
wszystkimmusiałammiećgłupiąminę.
Przeszłamprzezwszystkiewagonyiniezobaczyłamanijednej
kobiety,któramogłabywchodzićwrachubę.Nie.Jacekwyjeżdżałbez
niej.Wróciłamdodomuznacznieuspokojona.Kołodziesiątejzdałam
telefonicznierelacjęstryjowiAlbinowiidowiedziałamsięodniego,
żejużzacząłswojeposzukiwania.
Byłtoogromniedenerwującydzień.