Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kiedybyłamdzieckiem,lubiłammalować.Zachowałamwszystkie
swojerysunki.Niewiemdlaczego,aletylkoto.Mamjeschowane
wczerwonejskrzyninastrychu.Częstotamzaglądam,kiedywszyscy
śpią.Przemawiajądomnie,opowiadająniezwykłąhistorię.Słowo
miłość,zakochani,częstopojawiałosięwmoimdomu.Mojamama
kochałazabardzo.Rozpieszczałamojegoojcaimnie,powtarzającbez
przerwy;Robiętodlatego,żejestemwwaszakochana.Jeden
zrysunkówjestmiszczególniebliski.Miałamdwanaścielat,kiedy
wwigilijnąnoc,przyśniłomisię,żetańczęnabalu,ubrana
wniebieskąsukniędoziemi,aOnmaczarnewłosyiuśmiechasię
domnie,trzymamysięzaręce.Namalowałamto.Pokilkulatach
domalowałamnanimjeszczedwiepostacie.Mężczyznęwzielonym
swetrzeikobietę,którapokazujemiserce.Kiedytrzymamtodziecięce
malowidełkowdłoniach,jestciepłoiprzyjemnie.Zjakiegośpowodu
czuję,żerobiętoporazostatni.
-Sandra,jużczas.
Wiedziałam,żewszystkozostanieprzerwanewnajlepszym
momencie.Znowuusłyszałamtengłos.Słyszęgoodzawsze.
Musiałamsięznimwkońcuzaprzyjaźnić,żebyniezwariować.Udało
się.Trwałotobardzodługo.Toon,tengłos,rządzimoimżyciem.
-Dajmijeszczechwilępoprosiłam.
-Zostałokilkagodzin.
-Comożnazrobićwtakkrótkimczasie?
Odłożyłarysunkiipodeszładookna.Patrzyłanawypielęgnowany
ogród,wktórympelargoniekwitłynajdłużej.Najbardziejlubiła
teopachnącychliściach.Potemprzeniosławzroknadrzewa.
Próbowałajepoliczyć,aleogarnęłasenność.Usiadławbujanym
foteluswojejmatkiipatrzyłanadrzewazinnejodległości.Przesuwały
sięobrazy,ludzie,zdarzenia.Aniszybko,aniwolno.Poprostupłynęło
wszystkowjejgłowie,jakchmury,zatrzymującsięcojakiśczas.Ale
tylkonachwilę.Wspominała,dopókimogła.