Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tyczkifasoli.Odwróciłasię.
Cośpanuzginęło?spytała.
Szpicruta,jeśliłaskaodparł.
Izacząłszukaćnałóżku,przydrzwiach,podkrzesłami;tymczasem
spadłanaziemię,międzyworkizziarnemaścianę.PannaEmma
zobaczyła;schyliłasięnadworkiem.Karolzgalanteriąrzuciłsię
doprzodu,wyciągnąłrękęipoczuł,jakjegopierśmusnęłaplecy
dziewczynyzgiętejpodnimwkabłąk.Wyprostowałasię,cała
czerwona,ipatrzącnańprzezramię,podałabykowiec.
Zamiast,jakobiecał,wrócićdoBertauxzatrzydni,byłtamjuż
nazajutrz,apotemprzyjeżdżałregularniedwarazynatydzień,nie
liczącniespodzianychwizyt,składanychcojakiśczas,jakobyprzez
roztargnienie.
Wszystkozresztątoczyłosiępomyślnie;nogazrastałasię,jak
trzeba,akiedypoczterdziestusześciudniachojciecRouaultwyszedł
naobejścieipróbowałchodzićbezniczyjejpomocy,zaczęto
wychwalaćwielkitalentpanaBovary.SamRouaultpowtarzał,
żenajpierwsidoktorzyzYvetot,anawetzRouen,niewykurowaliby
golepiej.
AKarolowinieprzyszłonawetdogłowyzastanowićsię,czemutak
chętniejeździdoBertaux.Gdybyotympomyślał,swągorliwość
tłumaczyłbypewniepowagąprzypadku,amożenadziejązysku.Czy
jednakdlategowśródszarychcodziennychzajęćwizytynafermiebyły
takmiłymwyjątkiem?Wstawałwtedniwcześnie,puszczałsię
galopem,popędzałkobyłkę,apotemzeskakiwał,wycierałbutyotrawę
iwchodząc,naciągałczarnerękawiczki.Lubiłwjeżdżaćnapodwórko,
lubiłodpychaćramieniembramę,lubiłkogutapiejącegonamurku
inadbiegającychparobków.Lubiłstodołęistajnie,lubił,jakojciec
Rouaultotwartądłoniąmierzyłwjegodłońinazywałgoswoim
zbawcą.LubiłmałesabotypannyEmmy,ichsuchyklekotnawymytej