Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kuchennejposadzce;wsuniętenabuciki,podwyższałytrochę,
akiedyszłaprzednim,drewnoobcasówmigałoszybko,stukając
wskórzanepodeszwy.
Odprowadzałagozawszenadolnystopieńganku.Czekaławraz
znim,jeślistajennyjeszczeniepodałkonia.Pożegnawszysięjuż
przedtem,obojemilczeli;ogarniałwiatr,podnosiłniesfornekosmyki
nakarkuiszarpałtaśmyfartucha,trzepocząceubioderjakokrętowe
proporce.Kiedyśbyłaodwilż,napodwórzukoradrzewociekała,śnieg
spadałzdachówzabudowań.Wróciłazprogupoparasolkę,rozpięła
ją.Promieniesłońca,przenikającmieniącąsięmorę,rzucałynajej
białątwarzzmiennebarwyiodblaski.Uśmiechałasiędoprzyjemnego
ciepła;isłychaćbyłokroplewodybijącerazporazwnapiętyjedwab.
Napoczątku,gdyKarolwracałzBertaux,paniBovarymłodsza
nigdyniezapomniałazapytaćopacjenta,awprowadzonejosobiście
księdzebuchalteryjnejwybrałanawetdlapanaRouaultczyściutką
nowąstronę.Alegdywyszłonajaw,żemieszkaznimcórka,zaczęła
rozpytywać;idowiedziałasię,żepannaRouault,wychowanka
klasztoruurszulanek,otrzymała,jaktosięmówi,piękne
wychowanie,znaławięcgeografię,umiaławyszywać,rysować,
tańczyćigraćnafortepianie.Tegotylkobrakowało!
Awięcrozmyślaładlategotakpromienieje,jak
mazobaczyć,dlategowkładanowąkamizelkęinieboisięzniszczyć
jejnadeszczu?Tfu!cozakobieta!Cozakobieta!
Ipoczuładoniejinstynktownąnienawiść.Zrazuszukałaulgi
waluzjach,aleKarolichniepojmował;przeszławięcdoniby
toprzypadkowychuwag,tejednak,obawiającsięawantury,puszczał
mimouszu;wreszciejęłastawiaćobcesowepytania,naktórenie
znajdywałodpowiedzi.CzemustalejeździłdoBertaux,skoropan
Rouaultozdrowiał,atamciwciążniepłacą?Aha!bobyłatampewna
osoba,bardzowymowna,hafciarka,wielkamądrala.Cośwjego
guście!Zachciałomusiępanienekzmiasta!Idodawała: