Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Żal,aczasemnawetcałkiemwyrazistązłośćnaprzytłaczającą
niesprawiedliwośćlosu,jakająspotkała!Nadojmującąsamotność
wsercu.Nato,żenawetGrafaiTroya,dwóchukochanychpsów
Carla,niewolnojejbyłozabraćdourszulanek–izostały,biedne,
samotnejakona,uciociMilki…
Wtakichchwilachmiałaochotętupaćobiemanogamiikrzyczeć
–krzyczećtak,byzawaliłosięniebonaddachamiWrocławia.Albo
stłucwszystko,conadawałosiędotłuczeniawjejklasztornym
pokoju!
Wszystko,próczzegarazaniołkiem.
Bojedynympocieszeniemwtamtymczasiebyłdlaniejwłaśnie
ówbursztynowyzegar,pierwszyprezent,jakidostałaodCarla
Godulli.
Niezdawałasobiewówczassprawyzogromnejwartościrynkowej
tegoprzedmiotu,ależywopamiętałaswądziecięcąradość
iniedowierzanie,kiedyCarlwręczałjejbursztynowyskarb.
Zegarbyłjedynąrzeczą,którązabraładlasiebiezlikwidowanego
domuopiekunanazamkowymwzgórzuwRudzie.
No,prawda,ijeszczewostatniejchwiliprzyjęłatamwzruszający
dar–podanejejnieśmiałoprzezogrodnikaAlojzaKarafioładuże,
czerwonejabłuszko.
–Weźsietynowocnadroga,dziecko,apamiyntej,żebezciebie
tonomtubydziejakbezsłońca…
Joankauśmiechnęłasiędoniegozwdzięcznościąidygnęła
napożegnanie.
Wsiadładopowozuinieoglądającsięanirazuzasiebie,pojechała
zMaksymilianemScheffleremdopałacuwSzombierkach.Stary
ogrodnikdługojeszczestałnadrodze,patrzyłwśladzaukochaną
panienkąibezgłośniepłakał.
Nigdywięcejsięniezobaczyli.