Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wlokaluprzybyło.Pytanie:czymężczyznabyłsam?
Tojużniemaznaczenia–pozostawałomioddaćsię
wręcelosu,któryjednakniejestdziśdlamniezbyt
łaskawy.
Usiłowałemzachowaćspokój,żebyniewyskoczyćstąd
zwrzaskiem,wymachującrękami,podszedłem
doumywalkiiodkręciłemwodę.Obejrzałemsięwlustrze:
woskowobladatwarzzopuchliznąpodoczami,pustka
woczach–nicniezwykłego.Tomniezadowoliło.
Najważniejsze,żenatwarzyniewidaćśladówpobiciaczy
jakiejśpotyczki,totrochęzmniejszałoliczbę
prawdopodobnychpytańjużnastarcie.Dokładnie
umyłemdrżąceręce.Następniezdjąłemadidasy,
zaktórymiciągnąłsięłańcuszekciemnoczerwonych
śladów,ijetakżerzetelnieumyłem.Pobieżnieobejrzałem
ubranieizsatysfakcjąodnotowałemswojąprzezorność
wwyborzeciemnychkolorów.Nakoszulcewmiejscu
jasnychwstawekwidniałokilkaplamkrwi,aletonic
–przystolezostawiłemkurtkęsportową.Wtakiupałjest
miniepotrzebna,aleplanowałemmałyjogging
pośniadaniu.Tak,sportowieczemnie,żehej.
Zlekkapoprawiwszyswójwygląd,zlustrowałem
wzrokiemswojeodbicie,usiłującniezatrzymywaćwzroku
namężczyźnie,którego(prawdopodobnie)zabiłem.
Raczejniczegoniezostawiłem.Omijającrozlewającąsię
kałużękrwi,ostrożnieprześlizgnąłemsiędokabiny
ipośpieszniejąobejrzałem.Takjakmyślałem–paczka
papierosówleżałanaspłuczce.Chwyciłemswoją
własność,poczymtaksamoostrożnieprzeszedłem
dodrzwiizamarłem.